15 sierpnia 2016

Zwierzęcy Instynkt - Rozdział 8


He, he... To wcale nie tak, że ostatni rozdział był miesiąc temu. Byłam na wakacjach przez trzy tygodnie, a  Amebie się nie chciało wstawiać :/// No ale cóż, już jest!! Jeśli się cieszysz razem z nami, to komentuj! Serio, skrobnij coś w komentarzu, a zrobimy ci ładną laurkę *^* Rozdział chyba troszku krótszy, tak mi się wydaję, ale w sumie może mi się wydawać. Enjoy! :D

[Klara]


   Następnego dnia Agnieszka już ochłonęła i mogłyśmy spokojnie pójść do pracy. Nie rozmawiałyśmy o niczym istotnym, kiedy na billboardzie coś się… poruszyło? Oby dwie spojrzałyśmy w jego stronę i nas zamurowało. Właściwie, to nie sam budynek nas zdziwił, a reklama na nim… a raczej ktoś na tej reklamie.
   - Sz-szef...?! - wykrzyknęła Aga.
   Ludzie dookoła nas spojrzeli na dziewczynę jak na chorą psychicznie, przez co ta się zarumieniła i spuściła wzrok. Po chwili jednak znów spojrzałyśmy na Dean’a.
   - Witajcie! - zaczął swoją przemowę, a ja już wiedziałam, że coś się szykuje. - Nie sądzicie, że sporo minęło od naszego ostatniego spotkania? Jednak nie czas teraz na pogaduchy… Minął miesiąc od rozpoczęcia pierwszego zadania. Czas na nie oficjalnie skończył się właśnie teraz. Wyzwania nie udało się zrobić płazom, a ich karę zobaczycie z początkiem drugiego etapu…
   - Karę...? - przyjaciółka wzdrygnęła się na te słowa.
   - Myślę, że… Co się? - nie mogłam dokończyć.
   Nagle zaczęło mi się kręcić w głowie. Widok ulic i bloków rozmazywał się, tworząc kolorowe plamy, a po chwili czułam jak upadam. Czołem mocno uderzyłam w chodnik, przez co zrobiło mi się nagle ciemno przed oczami. Czułam ból, lecz nie na długo, kiedy odpłynęłam.
   - ...ara - czyiś głos echem odbijał mi się po głowie. - Klara… O, budzisz się, jak dobrze, że nic ci nie jest…
  Otworzyłam z trudem oczy i zobaczyłam przed sobą twarz… Mikołaja? Ale co on tu robi?
  - Byłeś za nami na tym chod… niku? - zdziwiłam się, gdy zobaczyłam, że wcale nie jesteśmy w miejscu, gdzie zemdlałam.
  Właściwie to nie byliśmy w żadnym znanym mi miejscu. Rozejrzałam się trochę i zobaczyłam dookoła szare, kamienne ściany jak w jakiś lochach, ale na nich nie wisiały pochodnie, jak w tych wszystkich filmach akcji. Nie było nigdzie źródła światła, a jednak wszystko było dokładnie widać. To było co najmniej… dziwne. Sufit był czarny, jak i podłoga, na której siedziałam wraz z bratem przyjaciółki. Właśnie, co z nim?
   - Co ty tu robisz? - spytałam.
   - Teleportowało mnie tu, jak ciebie i Agę - odpowiedział prawie automatycznie, jakby miał wcześniej przygotowaną odpowiedź.
   - Nieźle uderzyłaś się w głowę, co? - podeszła do nas przyjaciółka i kucnęła obok mnie, uśmiechając się od ucha do ucha.
   Zaraz… Czemu Aga się uśmiecha?
   - Co ci tak wesoło? - zdziwiłam się. Chyba faktycznie musiałam mocno walnąć w ten chodnik, bo wszystko było wokół bardzo podejrzane.
   Jednak nie odpowiedziała, a raczej nie zdążyła, gdy przerwał jej dziwny dźwięk. Jakby skrzypnięcie jakiegoś mechanizmu. Po chwili w suficie otworzyła się długa, ale chuda, prostokątna dziura, a z niej wyłonił się ekran telewizora. Był zgaszony, dopóki nie zatrzymał się nad naszymi głowami.
   - Skąd… Po co to? - zdziwiłam się, jednak pozostali nie zwrócili na mnie uwagi, a sami wpatrywali się w telewizor.
  Zaraz po moim pytaniu na ekranie wyświetlił się zamazany ekran. Kamera się trzęsła, a ostrość skakała ze złej na jeszcze gorszą, jakby ktoś ją trzymał i ustawiał focus.
  - Ykhym… - usłyszałam chrząknięcie po drugiej stronie ekranu. - O, dobra… Mam to.
  I w tym momencie zamazany wcześniej obraz wyostrzył się, skupiając się na trójce osób. Dwóch mężczyzn i jedna dziewczyna ze strachem wpatrywali się w osobę za kamerą, jednak stamtąd było słychać tylko cichy chichot. Rudowłosa krzyknęła nagle i pobiegła w jakąś stronę, a za nią wysoki blondyn. Zauważyłam u tej dwójki dziwną skórę pomiędzy palcami, cienką niczym błony. Wybiegli poza zasięg kamery, jednak po chwili w pokoju rozbrzmiał głośny huk, a po nim pisk… chyba dziewczyny.
  - Pani Kliniewska, Panie Zwinkowski… Trzeba było wykonać zadanie - rozpoznałam w tym niskim głosie Johnson’a.
   A czy te osoby to nie przypadkiem grupa “płazów”?
   - Dobrze pani myśli - Dean odezwał się nagle.
   Wciągnęłam głośno powietrze i czułam, jak serce stanęło mi w miejscu. Była przerażona tym, że ten mężczyzna wiedział, o czym myślę.
   - A domyśla się pani, co teraz się stanie z nimi? - w ekranie pojawiła ciemna dłoń Dean’a, wskazując na trójkę ludzi przed nim.
  Wiedziałam o czym mówił.
   Ich kara.
  - Jesteś potworem… - szepnęłam do siebie, ale on to jakoś usłyszał, śmiejąc się pod nosem, ale inaczej niż zazwyczaj. Jednak nie wiedziałam dokładnie, na czym polegała różnica, mogło mi się równie dobrze wydawać.
  Po chwili już było słychać tylko stłumione krzyki “płazów”. Patrzyłam, jak powoli ich ciała się kurczą i wyginają nieludzko na różne strony. W ich oczach pojawiły się łzy, lecz po chwili nie było tego widać.
  Nie było widać łez w oczach prawdziwych płazów.
  Odwróciłam wzrok, nie mogąc dłużej patrzeć, jak niewinni niczemu ludzie, tracą swoje człowieczeństwo i zamieniają się w małe, obślizgłe zwierzęta.
  - I tym sposobem grupa płazów odpada z naszej gry - oświadczył czarnoskóry kilka sekund później. Jego głos był wyprany z emocji i pewnie zastanawiałabym się, skąd ta nagła zmiana, gdyby nie to, co właśnie się wydarzyło.
  I na tym nagranie, o ile nie było na żywo, się skończyło. Telewizor zgasł, a po chwili cofnął się, znikając w dziurze w suficie, która po chwili się zamknęła, nie pozostawiając żadnego śladu.
  - Ale… Na czym polega drugie zadanie? Mamy się stąd wydostać? - zapytałam, nie uzyskując od nikogo żadnej odpowiedzi.
  Rozejrzałam się po raz kolejny po pokoju, lecz nic nie rzuciło mi się w oczy. Żadnego wyjścia, okna, klapy w podłodze… Nic.
  I co teraz? - z tą myślą zaczęło się moje kombinowanie nad ucieczką, jednak mijały minuty, godziny, a ja dalej na nic nie wpadłam. W między czasie próbowałam chodzić po pomieszczeniu, szukać ukrytych drzwi, czy przycisków, jednak nic takiego nie znalazłam. Było mi coraz zimniej.
  - Czekaj… - pomyślałam na głos, przez co rodzeństwo spojrzało na mnie zdziwione. - Skoro nie ma tu żadnego wyjścia, to czemu jest mi zimno? Wiatr…
  Wtedy wpadłam na pomysł. Oblizałam palec, po czym wystawiłam go przed siebie, jak to kiedyś oglądałam w jakimś filmie. Poczułam delikatny po lewej strony palca. Ruszyłam w tamtą stronę niczym torpeda.
  - Co ty robisz? - zapytała mnie Aga, która stanęła obok mnie.
  - Możemy się stąd wydostać - ucieszyłam się, jednak ona tego nie odwzajemniła.
 Coś było z nią nie tak.
 Podeszłam do ściany i przyłożyłam do niej rękę. Czułam to. Lekki wiatr owiewał moją dłoń, ukazując, że właśnie tu jest wyjście. Uderzyłam mocno nogą, jednak ukryte drzwi ani drgnęły.
 - Sama nie dam rady. Mikołaj, pomożesz? - odwróciłam się w stronę chłopaka.
 - Nie.
 - Dzięk… Co? - zaskoczyłam się jego odpowiedzią.
 Z jego na co dzień miłego wyrazu twarzy nie zostało nic. Wyglądał tak chłodno i mówił tak oschle, jak… nie on. Rodzeństwo zachowywało się inaczej. Dziwnie.
 W końcu coś do mnie dotarło. Oni są tacy, odkąd tylko tu się obudziłam.
  - Kim wy jesteście? - spytałam lekko wystraszona, gdzieś w środku dalej mając nadzieję, że to tylko żart, mimo że wszystko wskazywało inaczej.
  - Jak to kim? - zdziwili się, o ile można by to tak nazwać. Raczej udawali zdziwionych.
  Nie podobało mi się to.
  - Gdzie oni są? - zapytałam po raz kolejny, nie dając się im dalej zwodzić.
  Kimkolwiek byli, na pewno nie byli kimś, komu mogłabym zaufać.
  - O kim mówisz? - “Agnieszka” zaczęła podchodzić do mnie bliżej, a zaraz za nią “jej brat”.  Wszystko wyglądało jak scena wyjęta z horroru i możliwe, że podobałoby mi się to, gdybym to nie ja była ofiarą.
  Rzuciłam się szybko na drzwi, by móc przed nimi uciec. Pchałam z całej siły, ale te ruszyły się nieznacznie, wciąż pozostając zamknięte.
  Nie wyjdę… Nie uda mi się…
  Mimo złych myśli dalej starałam się choć trochę otworzyć przejście, żebym mogła się jakoś przecisnąć. Niemal desperacko waliłam pięściami w ich zimną powierzchnię, próbując za wszelką cenę uciec. Czułam na sobie ich oddech i chory wzrok. Spojrzałam w ich stronę, czując, że nadchodzi mój koniec, cokolwiek chcieli mi zrobić. Na pewno nie skończyłoby się to dla mnie dobrze.
  Chory wzrok klona Mikołaja przeszył mnie na wylot. Usta miał wygięte w nienaturalnym uśmiechu, a oczy… Wpatrywały się we mnie z nienawiścią.
  Może nie znałam Mikołaja.
  Może nie rozmawiałam z nim na tyle długo, by nazwać go kimś więcej.
  Ale ta nienawiść w “jego oczach”... Bolało mnie to. Nie wiedziałam czemu, ale przez to czułam taką jakby pustkę w środku. Dlaczego?
  Nagle drzwi, które tak bardzo usiłowałam ruszyć choć kawałek, same otworzyły się, przez co wypadłam za nie, lądując plackiem na ziemi. Odwróciłam się szybko w stronę klonów, ale… Już ich tam nie było. Za to pod sobą, a dokładniej tam gdzie leżałam czułam coś dziwne miękkiego, a nawet wyczułam… kość?!
   - A! - krzyknęłam ze strachu, że znów wpadłam do jakiegoś dziwnego pokoju.
   W mojej głowie pojawiły się od razu obrazy najgorszych rzeczy, jakie tylko mogłam sobie wyobrazić zebrane w jednym pokoju. Pokój pełen trupów, bez wyjścia, ze śmiercionośnymi wężami i więcej, coraz straszniejszych pomieszczeń.
   Z letargu wyrwał mnie dopiero głos, należący do znanej mi osoby, nie taki oschły jak jeszcze przed chwilą. Nie przepełniony nienawiścią, a czymś przeciwnym, czego nie umiałam wyjaśnić, ale ucieszyłam się, kiedy tylko go usłyszałam.
   - Klara?


[Mikołaj]


   - Straszne, co? - spytała mnie Klara, po tym jak Dean wyświetlił nam nagranie, na którym zmienił płazy.
  Skinąłem głową. Dostałem gęsiej skórki na myśl, że i ja mógłbym tak skończyć.
   - Dobra, ale gdzie my jesteśmy? - spytałem retorycznie, rozglądając się po tym dziwnym pomieszczeniu bez okien i drzwi. Wydawało mi się, że w powietrzu jakby... unosiła się atmosfera żywcem z horroru. Poczułem jak przeszedł mnie dreszcz na myśl, że w takim miejscu mógłby być kręcony film z tego gatunku.
   - Nie wiem - odpowiedziała automatycznie Agnieszka, głosem wypranym z emocji - Ale całkiem tu przytulnie, prawda?
   Wytrzeszczyłem oczy. Gdybym miał określać to miejsce jakiś epitetem, to ostatnie, co by mi przyszło do głowy to ,,przytulnie”.
    - A tobie co? - spytałem ją podejrzliwie się jej przyglądając.
    - Nic. Ale moglibyśmy tu zostać, prawda? - spytała uśmiechając się dziwnie. Jej oczy wydawały się być dziwnie puste i szkliste.... jak u ryby.
    - Właśnie, Mikooołaj - stwierdziła przymilnym głosem Klara, zbliżając się- Zostańmy tuuu - przytuliła się do mnie.
    Była za blisko. Zdecydowanie za blisko. W dodatku biło od niej jakieś dziwne zimno. Coś jest nie tak, coś jest zdecydowanie nie tak. To jakaś podpucha? Ktoś się pod nie podszywa? Nagle wpadłem na pewien pomysł.
    - Agnieszka - zawołałem - Co dostałaś ode mnie na ósme urodziny?
   Dziewczynę na chwilę zamurowało, ale po chwili uśmiechnęła się i martwym głosem stwierdziła:
    - Pluszowego misia.
    Oczywiście, że nie. Wtedy, jako dziesięciolatek czułem wstręt do dziewczyn i dałem jej żabę w pudełku. Zwróciłem się do ciągle przylepionej do mnie Klary:
     - Jak nazywa się twój prześladowca?
     Pobladła, ale szybko odpowiedziała:
     - Marek.
     To utwierdziło mnie tylko, że to nie są dziewczyny, które znam, tylko ktoś się pod nie podszywający. Chciałem się wyszarpnąć z objęć Klary, ale ta była silniejsza, niż się spodziewałem.
      - Mikuuuuś, czemu się szarpieeesz? - spytała płaczliwym tonem. Mikuś? Ostatnio zostałem tak nazwany chyba w drugiej klasie podstawówki.
     Niemal usłyszałem cienki głos z tyłu głowy:
      Zostań tu. Klara jest ci tak oddana i zrobiłaby dla ciebie wszystko...
     Szybko potrząsnąłem głową, chcąc pozbyć się tej myśli. Nie mogę mieć takich wyobrażeń na temat przyjaciółki mojej siostry...
          - Właśnie, Mikołaj... Jest tu tak pięknie i przytulnie... - zamruczała Agnieszka.
     Tego było za wiele.Nie mogąc tego dłużej znieść, wyszeptałem:
     - Chcę się stąd wydostać...
     - Co mówisz, Mikołaju? - Klara wyszeptała mi do ucha.
     - Wypuść mnie stąd. - oznajmiłem twardo z całej siły odrzucając ją brutalnie na podłogę.
    Usłyszałem jak zaczęła cicho popłakiwać.
     - N-nie chce-esz mnie? - jęknęła.
     - Chcę prawdziwą Klarę - stwierdziłem i ostatnie, co zobaczyłem to zapłakane oczy klona, a potem po prostu zniknęła wraz z Agnieszką.
     Nagle w przeciwnej ścianie zmaterializowały się drzwi. Nie wiele myśląc wybiegłem z pomieszczenia, gdyby miały ochotę wrócić. W głowie nadal widziałem płaczącą Klarę... Nie potrafiłem wymazać jej z pamięci. Nie patrząc gdzie biegnę, przewróciłem się, a po chwili poczułem, że ktoś na mnie upadł.
    - A! - wrzasnął krótko znany mi głos.
    - Klara? - spytałem niepewnie. Na myśli o niej serce zabiło mi mocniej.
    - Mikołaj? Tak, to ja... Ale czekaj, czy to na pewno ty?
    - Zadaj mi jakieś pytanie, na które tylko ja mógłbym odpowiedzieć.
    - No dobra... Jak nazywa się twoja siostra?
    - Agnieszka. Kiedy odprowadziliśmy cię do domu?
    - Nie odprowadziliście mnie nigdy... O, tak się cieszę, że cię znalazłam!
    - Ta... Ja też się cieszę, że to ty, ale czy mogłabyś ze mnie zejść? Jesteś dosyć ciężka.
    - Co? Och, jasne... - na jej policzkach pojawiły się urocze rumieńce, a ona szybko wstała.
    Powoli szliśmy długim korytarzem opowiadając sobie o klonach. Na opowieść o swojej kopii Klara się zawstydziła i zarumieniła.
    - Naprawdę tak robiłam? - spytała spuszczając wzrok.
    - To tylko klon, nie przejmuj się - stwierdziłem, mając nadzieję, że nie domyśliła się o czym wtedy pomyślałem.
    - Taa... Masz rację. Może powinniśmy poszukać Agnieszki? - Klara szybko zmieniła temat.
    - Jasne - uśmiechnąłem się. Poczułem ulgę, wiedząc, że mam za towarzyszkę dziewczynę.
    Kolejne piętnaście minut spędziliśmy na nawoływaniu mojej siostry. Nagle usłyszeliśmy kogoś z naprzeciwka. Tym ,,ktosiem” okazała się Agnieszka.
    - Klara! Mikołaj! - zawołała zdyszana - W końcu! Bardzo długo was szukałam. Też spotkaliście te klony?
    Mimo, że Klara ucieszyła się na widok przyjaciółki, ja wciąż byłem podejrzliwy.
    - Co najbardziej lubisz gotować? - spytałem przyglądając się jej uważnie.
   Na początku wydawała się być zaskoczona tym nietypowym pytaniem, ale najwyraźniej zrozumiała o co mi chodzi.
    - Kurczaka w cieście.  
   Uśmiechnąłem się zwycięsko.
    - Wygraliśmy! - oznajmiłem dziewczynom.
    - Niby tak... Ale czemu nadal tu jesteśmy? - spytała sceptycznie Klara, drapiąc się po głowie.
    - Nie wiem, ale wydaje mi się, że powinniśmy poszukać jakiegoś wyjścia, albo coś w tym stylu - oznajmiła Agnieszka wskazując na wąski korytarz, którego wcześniej nie zauważyłem.
    Posłuchaliśmy jej i poszliśmy tamtędy. Po kilku minutach wędrówki Klara krzyknęła:
    - Zobaczcie tu! - wskazała na prawą ścianę. Na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżniała, ale po bliższych oględzinach, okazało się, że widać w niej kształt drzwi. Podszedłem do niej i z całej siły naparłem na nią, ale ta się za nic nie chciała ruszyć.
    - Nie dam sam rady. Pomożecie? - spytałem patrząc na Klarę i Agnieszkę.
    W milczeniu podeszły do mnie i przybrały tę samą pozycję.
    - Na trzy napieramy z całej siły, ok? - spytałem, a one skinęły głowami - Okej... Raz... Dwa... Trzy...
    Drzwi gwałtownie się osunęły, a gdy zobaczyłem coś, co czekało nas za nimi, zamrugałem gwałtownie.