31 maja 2016

Zwierzęcy Instynkt - rozdział 2

Wrzucamy drugi już rozdział Zwierzęcego Instynktu. Tym razem trochę krócej, ale mamy nadzieję, że się spodoba. Nie zapomnij zostawić komentarza ^-^
♥♦♣♠
Rozdział 2

[Klara]

   - Ty też?! - prawie krzyknęłam ze zdumienia.
   Kocie uszy dziewczyny lekko drgnęły. Tłumiąc nagły szok, dodałam:
   - Rano zauważyłam nagle mój ogon, ale nie miałam go jak schować, więc zostawiłam tak. Bałam się, że ludzie zauważą i zaczną się śmiać, czy coś, ale chyba im się podoba, bo ze mną gadają i… - mówiłam, póki mi nie przerwała.
   Czułam do niej dziwne przywiązanie, jakbyśmy znały się od lat, choć na dobrą sprawę nawet ze sobą nie gadałyśmy i tylko razem pracujemy.
   - Hej! Czekaj chwilę! Tobie też to pojawiło się rankiem? Wiesz co to jest, skąd się wzięło?
   - Co? Nie, nie wiem - uśmiechnęłam się niezręcznie. - Po prostu się tak nagle pojawiło. Może gdyby pojawiły się wcześniej pomyślałabym nad schowaniem ich, ale tak to nawet nie mam żadnej czapki, choć pewnie byłoby ciężko tak czy inaczej. Są trochę… duże.
   - Ale… nie boisz się tak chodzić po ulicy? - była autentycznie zdziwiona.
   - Na początku się bałam, ale ludzie zawsze uważali mnie za dziwną. Nie w złym sensie, ale… nieważne. Po prostu nie przejęłam się tym aż tak. Gorzej, jakby się czepiali, ale na szczęście tego nie robią. Chodź, poznam cię z innymi!
   Pociągnęłam ją za rękę, lecz ona dalej stała. Spojrzałam na nią pytająco, na co jej ciemnobrązowe uszy opadły. Wyjęłam Adze czapkę z dłoni i włożyłam ją na jej głowę, po czym znów pociągnęłam, nie przyjmując odmowy. Wydawała mi się ciut… wyobcowana. Nie chciałam, żeby w takiej atmosferze zaczynała rok w nowej szkole.
   - Ej! Cz-czekaj…!

   Nie słuchałam jej tylko biegłam dalej przed siebie trzymając jej nadgarstek w żelaznym uścisku. Szybko wypadłyśmy z sali, gdzie czekali na mnie moi znajomi.
   - Cze- - urwał w połowie Damian widząc, że ciągnę za sobą brunetkę. - A ty to...?
   Muszę przyznać, że takie pytanie było trochę chamskie z jego strony, ale nic nie powiedziałam. Może nie znałam go zbyt dobrze, ale wydawał się milszy, choć nie chciałam też oceniać go pochopnie.
   - A! - nie dał Adze czasu na odpowiedź. - To ty jesteś ta nowa?
   Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że powiedział to jak odrazę.
   - Tak…
   - Niezłą mówkę tam wygłosiłaś… - z każdym jego słowem jego ton robił się coraz bardziej kpiący.
   - Sorki, Damian. Idę z Agą do pracy, nie mogę iść z wami na miasto. Cześć! - i nic nie dodając, poszłam.

   Agnieszka stała jeszcze chwilę oniemiała, tak samo jak chłopak, ale po chwili dołączyła do mnie. Miała coś powiedzieć, kiedy usłyszałyśmy dźwięk sms’a. Wyjęłam telefon z kieszeni i odblokowałam klawiaturę, sprawdzając treść wiadomości.
   “Od: Damian P.
   Serio pracujecie razem?”
   Odpisałam mu krótko.

   “Do: Damian P.
   Tak. W KPC, jak chcesz to wpadnij.”
   Usłyszałam dźwięk kolejnej wiadomości, ale schowałam już telefon i nie chciało mi się go wyciągać z powrotem. Ech… to byłoby za bardzo męczące.
   - To gdzie idziemy? - uśmiechnęłam się do jak dotąd nie odzywającej się Agnieszki.
   - Hmmm? Ale ty wiesz, że naprawdę mamy zmianę za 20 minut w KPC, nie? - zszokowała mnie. Kompletnie o tym zapomniałam.

   Roześmiała się widząc mój wyraz twarzy. Spódniczka zaczęła jej dziwnie powiewać, więc spojrzałam za nią i wpatrywałam się w nienaturalnie wyginający się materiał. Jakby coś pod nim było i żyło własnym życiem.
   - Um, co ty… co ty robisz? - spojrzała na mnie podejrzanie.
   - Ogon ci się rusza - stwierdziłam rozbawiona.
   - Co?! Nie mogłaś mi powiedzieć wcześniej? - momentalnie się chwyciła za tył spódnicy i uspokoiła swój ogon.
   - Nie byłam pewna… Ech, to wszystko jest takie nowe. Czuję, że zdarzy się coś jeszcze bardziej…
   - ...dziwnego? - przerwała mi.

   - Nie. Fajnego. Nie wiem jak tobie, ale mi się ten ogon i uszka nawet podobają - uśmiechnęłam się.
   Resztę drogi gadałyśmy o naszych szkołach; Aga opowiadała o jej starych znajomych, a ja przekonywałam ją, że nasze liceum też nie jest gorsze. Kiedy dziewczyna zjechała na temat rodziny, że to z nią przeniosła się do Krakowa, ja ucichłam, potakując na jej słowa. Opowiedziała mi trochę o swoim bracie, według niej kawały, które jej robił, strasznie ją denerwowały i myślała, że te uszy to też jego sprawa, ale dla mnie był wspaniałym bratem. W między czasie, pewnie ona same tego nie zauważyła, ale powiedziała o nim parę dobrych słów.

[Agnieszka]


   Dotarłyśmy do KPC. Nie bez kłopotów przebrałyśmy się w firmowe koszulki. Spojrzałam na plakietkę, którą właśnie zakładała moja przyjaciółka. Widniało na niej imię ,,Klara”. Wciąż z lekkim powątpiewaniem wpatrywałam się w uszy dziewczyny. Teoretycznie mogłyby zwabić nowych klientów... Ale to... to jest takie dziwne...
   - Nie przejmuj się nimi - oznajmiła wesoło moja towarzyszka, tak jakby czytała mi w myślach - Są słodkie, dziś mi każdy to mówił... To jak magnes na klientów - wyszczerzyła zęby w uśmiechu, szybko zerwała mi czapkę z głowy i wybiegła z pokoju.
   - Ej! - zawołałam za nią. Pobiegłam za kontuar, ale ona już gaworzyła z jakąś tęgą klientką. Rozejrzałam się panicznie, ale nigdzie w pobliżu nie mogłam znaleźć mojej czapki. Jęknęłam cicho, ale stanęłam za drugą kasą i zmusiłam się do uśmiechu. Rzuciłam jeszcze królikouszej pełne wyrzutu spojrzenie. Klara rzeczywiście miała rację; takiego ruchu jeszcze nigdy, odkąd tu pracuję, nie było. Podeszła do mnie jakaś mała dziewczynka o jasnoblond włosach i wskazała palcem na moją głowę.
  - To pani pjawdziwe uszka? - spytała z wytrzeszczonymi ze zdziwienia oczkami - Mogę dotknąć, pjosie pani?
  Uśmiechając się lekko, pochyliłam się w stronę małej. Dotknęła uszu i zapiszczała z uciechy.
  - Michasia! - zawołał jakiś damski głos na końcu sali. - Ile razy mam ci powtarzać, że nie możesz oddalać się od mamusi? - kobieta uśmiechnęła się do mnie przepraszająco - Przepraszam za małą...
   - Nic się nie stało, proszę pani - uśmiechnęłam się przymilnie - W czym mogę pomóc?
  Nie tylko dzieci zachęcały zwierzęce uszy. Damian, czy jak mu tam było, przyszedł ze całą swoją paczką i chyba z pół godziny zastanawiali się co wybrać.
   - No wybierzecie coś w końcu? - spytała zniecierpliwionym głosem Klara, rezygnując ze swojego zwykłego uśmiechu.
  - Hmm... największą ochotę mam... na ciebie! - mruknął Damian przyglądając się dziewczynie kusicielsko.
   Prychnęłam z odrazą. Damian przeniósł wzrok na mnie i wyraz jego twarzy kompletnie się zmienił. Teraz wykrzywił się w okropnym grymasie.
   - Ty też tu jesteś? - zakpił - Nowa pracuje w barze?
   Spiorunowałam go wzrokiem, ale nie dałam się zwieść i obsłużyłam kolejnego klienta. Dosłyszałam jak Damian rozczarowanym tonem oznajmia, że zamawiają kubełek skrzydełek.
   Po skończonej pracy, już miałyśmy wyjść, kiedy zza naszych pleców rozległ się niski głos.
   - Prosiłbym o zostanie jeszcze chwilę.
   Super... Tego nie przewidziałyśmy... Szef może się wkurzyć z powodu tych uszu i ogonków... No świetnie... to by było na tyle z naszej pracy...
   I wtedy stało się coś dziwnego. Ogarnęła mnie ze wszystkich stron bardzo ciemna mgła i widziałam tylko swoje ciało. Rozejrzałam się zadziwiona, ale nic naokoło nie dało mi żadnej podpowiedzi. Po chwili jednak ze wszystkich stron nabiegły różne szepty.
   - ...Adam? Gdzie ty...
   - ...co jest do...
   - ...braciszku? Braciszku gdzie jesteś?
   - Ktoś mi powie...
   - ...a mama ostrzegała mnie przed schizofrenią...
   - Aga? Aga jesteś tu? - usłyszałam znajomy głos bliżej siebie.
   - Dzięki Bogu! Tak, ale... co tu się dzieje?
  Ale zanim dziewczyna cokolwiek odpowiedziała, gdzieś z oddali wyłonił się... nasz szef. Miał spokojny wyraz twarzy, a zaciekawione iskierki płonęły w jego ciemnych oczach.

23 maja 2016

Zwierzęcy Instynkt - Rozdział 1

 Halo, halo! Oto nadchodzi pierwszy rozdział ,,Zwierzęcego Instynktu"! Mamy nadzieję, że Wam się spodoba, bo to w tym rozdziale zaczynamy prawdziwą przygodę. Jeżeli macie jakieś uwagi, bądź po prostu Wam się spodobało, nie zapomnijcie zostawić komentarza!
♥♦♣♠
Rozdział 1

[Klara]

   Całą noc myślałam tylko o rozpoczęciu roku, przez co nie mogłam zasnąć. Ostatnia klasa… coś o czym myślałam od tak dawna, w końcu miała się zacząć.
   Gdy budzik koło mojego łóżka wskazał na godzinę 6 rano, postanowiłam już się przygotować. Podniosłam się i pobiegłam do łazienki, wcześniej zabierając ze sobą ciuchy przygotowane na rozpoczęcie.
   Chciałam wziąć krótki prysznic, ale jak zawsze przeciągnął się on o ponad pół godziny. Zawsze traciłam poczucie czasu, więc zazwyczaj wychodząc zakładałam zegarek.
   Wyszłam w końcu spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem. Szybko przebrałam się w białą koszulę, z krótkim rękawkiem. Na dworze było bardzo gorąco, więc cieszyłam się, kiedy znalazłam ją wczoraj w szafie. Gdy założyłam spódniczkę i już chciałam wychodzić z łazienki, ona mi spadła. Wciągnęłam ją na siebie jeszcze raz, ale coś na dole moich pleców ją… blokowało?
   Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam małe puchate coś. Owe coś wesoło zamerdało na przywitanie.
   Pisnęłam cicho i podskoczyłam w miejscu, a to razem ze mną, przyczepione do mojej kości ogonowej. Chwyciłam puchatą kulkę w rękę i ścisnęłam.
   - Ałć! - zabolało. Nie w ręce, ale w z tego co widziałam… ogonie? Albo wypiłam za dużo wczoraj wieczorem, abo naprawdę w nocy wyrósł mi okrągły puchaty ogon. A biorąc pod uwagę, że nie piłam nic, co zdarzało się wyjątkowo rzadko, to… Rany, ja mam ogon!
   Ale musiałam przyznać, że był on całkiem słodki.
   Spróbowałam założyć spódnice jeszcze raz, lecz nic z tego, ogon okropnie utrudniał zadanie. Pobiegłam do swojego pokoju i wyciągnęłam z szafy parę czarnych, dżinsowych szortów, które zawsze były, jak na mój gust, za niskie. Tym razem pasowały idealnie, tylko… czy to nie dziwne, że mam ogon? Jak ludzie na to zareagują?
   Jednak postanowiłam to zignorować. Ludzie często uważali mnie za zwariowaną, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Tak naprawdę starałam się być w ich założeniu normalna… Coś mi nie wyszło, a tym bardziej nie wyjdzie z ogonem.
   Wysuszyłam jeszcze włosy i równo o godzinie siódmej opuściłam łazienkę. Włosy uczesałam i związałam w dwie niskie kitki. Założyłam jeszcze zegarek i okulary, więc na dobrą sprawę byłam już gotowa do wyjścia, choć rozpoczęcie miało się zacząć dopiero za niecałe dwie godziny. Postanowiłam przysiąść jeszcze do laptopa i zjeść przy tym śniadanie.
   Wciągnięta w pewien film, prawie zapomniałam o wyjściu. Na szczęście budzik był nastawiony na 8:30, więc w porę wyszłam z domu i popędziłam na przystanek.
   Kiedy dotarłam na miejsce nie mogłam znaleźć auli przez długi czas. Pomógł mi dopiero jeden z nauczycieli, który właśnie zmierzał w tamtym kierunku. Podziękowałam mu z uśmiechem na ustach, gdy dotarliśmy na salę. Usiadłam w jednym z pierwszych rzędów i czekałam, na rozpoczęcie.
   W pomieszczeniu było dość głośno, a przede wszystkim był tłum osób, w podobnych strojach do mnie. Zaczęłam się rozglądać za znajomymi. Niektórzy byli bardziej opaleni, niż rok temu, inni mieli nowy styl, albo kolorowe paski we włosach. Brakowało tu tylko Weroniki…
   Na samą myśl o niej przypomniało mi się nasze pożegnanie. Nie mogłyśmy przestać się tulić, bo wiedziałyśmy, że widzimy się po raz ostatni. Dla mnie to było dziwne, że jej rodzice postanowili przeprowadzić się przed ostatnim rokiem szkoły, ale nic nie mogłam na to poradzić.
   Kiedy już myślałam, że całą uroczystość przesiedzę sama, podczas gdy inni będą ze sobą wesoło rozmawiali, podszedł do mnie dość wysoki, ciemnooki blondyn, którego w pierwszej chwili nie rozpoznałam, a na jego twarzy malował się uśmiech pomieszany ze… zdziwieniem? Wydawał się też dziwnie rozbawiony.
   - Cześć - powiedział na wpół chichocząc.
   - Hej, Damian - spytałam z delikatnym uśmiechem.
   - Mogę spytać co to? - wskazał coś nade mną.
   Odwróciłam się za siebie, ale nic dziwnego nie zauważyłam, więc z powrotem spojrzałam na chłopaka pytającym wzrokiem.
   - Nie za tobą. Po co ci te… uszy? - zaśmiał się, gdy tylko to wypowiedział.
   - Po co mi uszy? Do słyszenia, nie? Mogą służyć do czegoś innego? - byłam coraz bardziej zdziwiona.
   - I znów pudło. Naprawdę nie wiesz, że masz na głowie uszy królika, jak te laski z playboy’a? - śmiał się, lecz widząc moją minę spoważniał trochę, jakby coś odkrył.
   - Ty naprawdę nie wiedziałaś? - wyszczerzył się.
   Sięgnęłam ręką nad głowę i machając w nią w powietrzu natrafiłam na coś… puchatego? Kolejne dziwne coś na moim ciele tego dnia, coś jest ze mną zdecydowanie nie tak…. Ale czemu akurat uszy królika?
   Najśmieszniejsze było to, że wcale nie to zastanawiało mnie najbardziej, a ich kolor. Bo przecież jakby to było najważniejsze, prawda?
   - Tak właściwie to… nie mam pojęcia, skąd się wzięły - odwzajemniłam jego uśmiech krótkim, stłumionym śmiechem.
   - Mogę dotknąć? - zapytał, jakby zaintrygowany.
   - ...co? A, tak, jasne… - pochyliłam lekko głowę w jego stronę.
   - Woah… wyglądają jak prawdziwe - stwierdził zafascynowany.
   - Yyyy… dzięki?
   Na tym skończyła się nasza zdecydowanie dziwna rozmowa, bo na środku podestu pojawił się dyrektor szkoły. Na wolnych miejscach obok Damiana usiedli jego znajomi i rozmawiali przez cały wywód.
   Wpierw przywitał się z nami i zaczął nam gratulować dostania się do tego miejsca, a następnie zaczął przedstawiać profesorów i nauczycieli.
   Pod koniec poprosił na podest ucznia, który przeniósł się tu z innej szkoły, by powiedział parę słów w naszym imieniu. Ciekawe, czy Weronika miała tak samo...
   - Czy jest na sali Agnieszka Czarkowska?
   Skądś znam to nazwisko… - pomyślałam. Jednak za nic nie mogłam sobie przypomnieć skąd.
   I się nie pomyliłam. Po kilku minutach przed nami pojawiła się w miarę wysoka brunetka, ubrana w czarną, długą spódnice do kostek i białą koszulę z rękawem trzy czwarte. Na głowie miała czapkę, która wydawała się dziwnie wypchana. Podeszła nieśmiało do mównicy i zaczęła swoją mowę.

[Agnieszka]

   Czułam, że moje nogi zamieniły się w ołów. Te wszystkie oczy skierowane na mnie... Niektórzy znudzeni opierali się się na łokciach, inni wychylali się ze swoich krzeseł, żeby mnie lepiej widzieć. Błagam, żeby nie zauważyli tych okropnych uszu, błagam - powtarzałam w myślach.
  Dziś rano, patrząc w lustro, przeżyłam nie mały wstrząs, kiedy okazało się, że na głowie wyrosły mi... kocie uszy. Na początku uznałam, że to jakiś niesmaczny żart mojego brata i próbowałam je zdjąć, ale gdy tylko je pociągnęłam, poczułam, że one są... prawdziwe. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Aby przykryć to... coś założyłam największą czapę, którą miałam. Ale czemu to... coś wyrosło mi na głowie? Czemu akurat kocie uszy?
    Nie mniejszy wstrząs przeżyłam, gdy miałam zamiar założyć spodnie. Na dolnej części moich pleców wyrósł mi... koci ogon! Co jest? Słyszałam o różnych anomaliach chorobowych, ale jeszcze wczoraj wszystko było w porządku... Spanikowana, pożyczyłam od mamy spódnicę, pod którą nie widać było widać tego... czegoś. Co się ze mną działo? Dlaczego zwierzęce atrybuty wyrosły na... ludzkim ciele? Mam nadzieję, że jak wrócę do domu, to coś wymyślę - pomyślałam i pognałam do szkoły.
    Zamknęłam na chwilę oczy i przełknęłam gulę, narastającą w moim gardle. Po chwili zaczęłam mówić:
   - Cześć, jestem Agnieszka - spojrzałam po sali.
   Wszyscy, którzy podpierali wcześniej głowy na rękach stali się bardziej zainteresowani.Ten widok dodał mi otuchy i kontynuowałam pewniejszym głosem.
   - Przeniosłam się tu z Bydgoszczy. Naprawdę dziwnie czuję się, będąc w nowej szkole, gdzie wszyscy się znają, poza mną. Chciałabym, aby to liceum okazało się lepsze od mojego dawnego. Pragnę miło spędzić ten rok, mam nadzieję, że mi w tym pomożecie - oznajmiłam i zeszłam z podestu, odprowadzona gromkimi brawami.
   Dyrektor pożegnał się z uczniami i wszyscy zaczęli kierować się ku wyjściu. Wtopiłam się w tłum i już po chwili opuściłam salę. Zatrzymał mnie jednak znajomy głos gdzieś z tyłu. Wydostałam się z grupki ludzi (co nie było łatwe, bo wszyscy chcieli pójść świętować początek roku) i przepchałam się w kierunku głosu.
   - Agnieszka! Hej, tutaj! - wołała blondwłosa dziewczyna. Była to ta sama, która pracowała przez wakacje w KPC. Chciałam do niej podbiec, ale zatrzymałam się wpół kroku. Na jej głowie wesoło podskakiwały królicze uszka i zdążył się uformować wokół niej spory tłumek, ale zdawała się tym nie przejmować. Pomacałam nerwowo moją czapkę, pod którą schowałam kocie uszy. Najwyraźniej spotkało ją to samo co mnie... tyle, że ona miała bardziej królicze cechy. Ale czemu ona ich nie przykryła? Oszalała czy co? Podeszłam do niej i odciągnęłam ją od tłumu.
  - Słuchaj, może pójdziesz ze mną zobaczyć tą salę? - wskazałam na najbliższe drzwi i wepchnęłam ją do środka. Upewniłam się, że drzwi są zamknięte i zdjęłam czapkę. Rozszerzyła oczy ze zdumienia.
 

17 maja 2016

Zwierzęcy Instynkt, czyli Zaczynamy tasiemca!

Hello, hello! W końcu publikujemy po raz pierwszy swoje opowiadanie. Mamy nadzieję, że Wam się spodoba, bo naprawdę długo nad tym pracowałyśmy. Jeśli Ci się spodobało, nie zapomnij zostawić po sobie śladu, to naprawdę mega motywuje! :3 A więc... Let's the show beigin!
A, i jeszcze jedno! 
AmebaQ - Klara, Koza - Agnieszka.
 ♥♦♣♠
Prolog

[Agnieszka]

   Szukając dorywczej pracy na lato, zatrzymałam się na dłużej, przyglądając się ofercie z KPC. Był to mały, miejscowy bar z pieczonymi kurczakami. Wystukałam na komórce numer pod ogłoszeniem. Czyiś ciepły głos spytał:
   - Dzień dobry, tutaj KPC. W czym mogę pomóc?
   - Dzień dobry, dzwonię w sprawię ogłoszenia, czy jest jeszcze aktualne?
   - Tak, jak najbardziej. Zaraz zawołam szefa.
  W telefonie rozległa się uspokajająca piosenka, bardzo podobna do tych w windach. Po chwili jednak w słuchawce rozległ się niski, chrapliwy głos:
   - KPC, w czym mogę pomóc?
   - Dzwonię w sprawie pracy.
   - Oczywiście, oczywiście. Pani dane?
   - Agnieszka Czarkowska.
   - Pani wiek?
   - W styczniu skończyłam osiemnaście.
   - O, pani jeszcze w liceum! Świetnie, potrzebujemy młodych pracowników. Mogę prosić o adres zamieszkania?
   - Miodowa 8.
   - Numer kontaktowy?
   Podałam mój numer, a potem szybko spytałam:
   - Jaki będzie mój etat i stawka?
   - To zależy od dnia, standardowo godziny pracy to mniej więcej osiem godzin, natomiast biorąc pod uwagę fakt, że jest pani jeszcze uczennicą, to będzie to około czterech do pięciu godzin - usłyszałam szelest kartek, jakby coś sprawdzał w dokumentach, a potem dodał - Stawka podczas okresu próbnego to około 10 złotych za godzinę.
  - Rozumiem.
   - Dziękuję pani Agnieszko, niech pani wyczekuje na telefon.
  Rozłączyłam się. Teraz nie pozostało nic innego, jak czekać.
  Całymi dniami chodziłam z nosem przyklejonym do ekranu telefonu. Żaden z moich znajomych nie odzywał się do mnie, najwyraźniej wszyscy mieli jakieś ciekawsze rozrywki, niż dzwonienie do natrętnej muchy, jaką byłam.
  Pewnego gorącego dnia wpatrywałam się tępo w robaka łażącego po parapecie.
  - Pewnie też nie masz nic do roboty, huh?
 Szturchnęłam go palcem. Mówię do robali. Ja się naprawdę nudzę.
   Nagle usłyszałam głośny dźwięk, który wyrwał mnie z otępienia. Szybko wyciągnęłam rękę po telefon i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
  - Słucham?
  - Pani Agnieszka?
  - Tak.
  - Z tej strony Dean Johnson, kierownik sklepu KPC. Czy mogłaby pani stawić się czternastego lipca o ósmej rano?
  - Tak, oczywiście - stwierdziłam, mając nadzieję, że w moim głosie nie ma przesadnej euforii.
  - Dobrze, do zobaczenia - skończył mężczyzna i rozłączył się.
 Czternasty lipca naszedł niespodziewanie szybko. Wstałam rano i w pośpiechu ubrałam sprane dżinsy i czerwoną bluzkę polo. Schodząc po schodach potknęłam się o przedostatni stopień.
  - Brawo, jestem największą lamą na świecie - mruknęłam pod nosem i popędziłam do KPC.
  Weszłam do baru. Musiałam gwałtownie zamrugać, by przyzwyczaić się do panującej w lokalu czerwieni. Podeszłam do dziewczyny na oko w moim wieku. Miała długie do ramion ciemnoblond włosy i jasne oczy, osadzane za parą czarno-białych okularów. Uśmiechała się przyjaźnie.
  - Witamy w KPC. W czym mogę pomóc?
  - Dzień dobry, jestem w sprawie pracy...
  - Agnieszka? - i nie czekając na odpowiedź oznajmiła - Chodź za mną.
 Poszłyśmy na ciemne zaplecze.
 - To pokój szefa - wskazała na jasne drzwi i pośpiesznie wróciła za kontuar. Zapukałam pewnym ruchem.
  - Proszę wejść! - usłyszałam znany mi głęboki głos.
  Otworzyłam drzwi i przeżyłam niemałe zaskoczenie. Za biurkiem siedział brzuchaty, łysiejący, czarnoskóry mężczyzna. Rozmawiał szybko przez telefon, w nieznanym mi języku. Gestem nakazał mi usiąść. Przycupnęłam na niebieskim krześle naprzeciwko jego biurka. Z ciekawością przyglądałam się temu pomieszczeniu. Wypełnione było bowiem różnorakimi pamiątkami z czterech stron świata. Były tu różne afrykańskie maski, metrowa figurka wieży Eiffla, parę rekonstrukcji Statuy Wolności i masa innych. Moją szczególną uwagę przykuła złota rzeźba Maneki-Neko. Z zagapienia wyrwał mnie niski głos.
  - Jest z Japonii, przywiozłem go dwa tygodnie temu.
 Zamrugałam oczami. Na sekundę kompletnie zapomniałam dlaczego się tu znajduję. Po chwili oprzytomniałam, przeprosiłam i wyjęłam moje CV.
  - Nie jest może długie, ale dopiero w styczniu stałam się pełnoletnia, wcześniej pracowałam jako wolontariuszka...
  Mężczyzna rzucił okiem na dokumenty.
  - Świetnie, zaczyna pani pracę od jutra, oczywiście, jeśli się pani zgodzi.
 Uniosłam lekko kąciki ust i schowałam CV.
  - Dziękuje no i... do zobaczenia! - wyszłam z pokoju, po drodze potykając się o perski dywan. Uśmiechałam się do siebie i zadowolona zamówiłam Chickenburgera. Dziewczyna w okularach uśmiechnęła się do mnie krzepiąco.
   
  W pracy radziłam sobie coraz lepiej. Na początku obsługiwałam tylko KPCDrive, ale  zaczęłam pracować również za kontuarem. Mimo, że po całym dniu pracy byłam padnięta, czułam satysfakcję. Przez pracę dni przepływały mi przez palce. Nie spodziewałam się, że wakacje mogą być tak pracowite...
...Ale w porównaniu do tego co wydarzyło się w roku szkolnym, praca w KPC wydawała się niczym.

12 maja 2016

Hej, ty! Właśnie ty przed kompem!

 Tak, do ciebie mówiłam. Na samo rozpoczęcie należałoby się przedstawić, prawda?
Jestem Ania, ale możecie mnie tu i w wielu innych miejscach znaleźć pod pseudonimem Ameba, czy AmebaQ. W żadnym wypadku nie chodzi o amebę umysłową, broń Boże, trochę oleju w głowie mam. Ze mną na blogu jest także Koza, po ludzku Zosia. Znamy się... dobre 8 lat? Ale to teraz nieważne. Jeśli chcesz się dowiedzieć więcej, zapraszam do zakładki "O nas i o blogu"

Co my tu robimy? Rok temu zaczęłyśmy pisać opowiadanie, właściwie nie cały rok. W pewnym momencie pomyślałyśmy "hej, czemu by tego nie publikować?". Jednak żadnej z nas nie chciało się zakładać bloga, czy coś innego, a nawet jak założyłyśmy to nie chciało nam się publikować rozdziałów. Zawsze było za "mało czasu". Mimo to w tej chwili spięłam poślady, założyłam bloga i oto jesteśmy!

No tak, jestem tutaj, ty także, ale tak właściwie po co?
Otóż, wpomniałam wcześniej o opowiadaniu. Zamierzamy je tu publikować, oczywiście, więc jeśli nie interesuje cię literatura pisana przez dwie nastolatki, to możesz od razu wyjść, bo nie będzie tu niczego innego (chociaż myślę, że warto zostać). Jeśli chcesz się dowiedzieć więcej o zarysie fabuły to zapraszam cię do zakładki "Rozdziały". Będzie tam spis treści z króciutkim opisem każdego rozdziału, oraz z głównym opisem na wstępie.

Dodatkowo muszę wspomnieć, że wszystko co publikujemy jest prototypem. Nie robimy jakiś większych korekt, dlatego jeśli znajdziesz błąd czy niedociągnięcie - zgłoś nam to w komentarzu. Będziemy naprawdę szczęśliwe, jeśli ktoś będzie czytał na tyle uważnie, by to zauważyć.

Na koniec powiem tylko, że zabraniamy kopiowania naszej twórczości i wszystko jest objęte prawami autorskimi, ale to chyba oczywiste, prawda? Nie po to się trudzimy, żeby to wymyślić, napisać i dopracować, żeby ktoś nam to zabrał i nazwał swoim, chyba nikt by tego nie chciał, więc po prostu tego nie rób.

Mam nadzieję, że zostaniecie z nami i tyle. Komentujcie, lajkujcie, żółty magiczny guziczek i widzimy się w Prologu! Bye, bye ;)

*W postach, które nie są rozdziałem zazwyczaj zaznaczam ważniejsze rzeczy grubą czcionką, więc jeśli nie chcesz czytać wszystkiego, po prostu spójrz na zaznaczone słowa.