22 czerwca 2016

Zwierzęcy Instynkt - rozdział 4

Hejoszka C: Z góry przepraszamy, że nie było tak długo rozdziału, ale jest, więc łapcie B) Jeżeli chcecie się z nami podzielić swoimi wrażeniami - polecam skomentować ;)

 Rozdział 4

[Agnieszka]

    Obudził mnie ostry ból w ogonie. Podczas snu musiałam się na niego położyć... Rozejrzałam się... Nadal miałam na sobie strój apelowy z wczoraj. Spojrzałam na plan lekcji, który dostaliśmy na rozpoczęciu. Dobra moja! Zaczynam dopiero na dziewiątą... Spokojnie zdążę się umyć i ubrać...
    Powlekłam się do łazienki. Zdejmując ubrania, zastanawiałam się czy to co się wczoraj stało nie było po prostu snem. Nie... To nie był sen... Odkręciłam kurek z gorącą wodą i przez chwilę po prostu leżałam w wannie patrząc na narastającą warstwę piany.
   Ale skoro to nie był sen to po co Dean Johnson to wszystko organizował? Dla sławy? Dla zabawy? Nie rozumiem...
   A co z innymi? Kim są? Czy też mają... uszy? Zaraz... Johnson mówił coś o siedmiu grupach... ssakach, czyli nas, ptakach, gadach, płazach, rybach, gryzoniach i owadach... Zaśmiałam się na myśl jak wyglądają inni. Może my nie mamy aż tak źle?
  Wyszłam z wanny i opatuliłam się ręcznikiem. Ech... Co mam założyć? Czy cokolwiek będzie mi pasować? Wróciłam do pokoju zaczęłam przeszukiwać szafę. Po dłuższych poszukiwaniach znalazłam stare dżinsy, które miały w miejscu ogona małą dziurę. Hmm... Chyba czas na zabawę w krawcową... Uśmiechnęłam się i sięgnęłam po nożyczki. Sprawnym ruchem poszerzyłam dziurę, w której teraz idealnie mieścił się mój ogon. Zarzuciłam jeszcze na ramiona zieloną koszulę i zapięłam ja pod szyję. Nigdy nie lubiłam jakiś sexy rzeczy... Włosy starannie splotłam w warkocz i zeszłam na dół zjeść śniadanie. Zostało mi jeszcze pół godziny do wyjścia, więc usmażyłam jajecznicę. Nagle wpadła mi do głowy osoba, która od wczoraj nic nie jadła. Na osobny talerz nałożyłam trochę jajecznicy i dwa tosty. Do wysokiej szklanki nalałam coli, wyłożyłam to wszystko na tacę i udałam się z tym do pokoju brata. Zapukałam i oznajmiłam:
   - Ej! Masz zamiar tam siedzieć i użalać się nad sobą jak jakaś panienka?- odpowiedziało mi milczenie. Zapukałam gwałtowniej. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo, lecz nagle drzwi się otworzyły, wysunęła się ręka, zabrała tacę i zatrzasnęła drzwi.
   -Hej! A chociaż podziękować? Cokolwiek? Nie jestem twoim sługusem!
  Po braku jakichkolwiek podziękowań, ofuknęłam drzwi i wróciłam do kuchni, by dokończyć śniadanie.
  O ósmej trzydzieści wyszłam z domu słuchając Nirvany. Kiwałam głową w takt muzyki, gdy nagle ktoś zablokował mi drogę. Jęknęłam w duchu widząc przed sobą Damiana z dwójką swoich przyjaciół.
  - Czego chcesz? - warknęłam na niego nieprzyjaźnie.
  - Uuu, kotek ma pazurki - stwierdził pogwizdując irytująco. - Czemu nadal to nosisz? - wskazał palcem na moje uszy - I... patrzcie chłopaki, nie wierzę, ona doczepiła sobie ogon!
   Jego przyjaciele, ku mojej uciesze, przyglądali mi się jakby z współczuciem, ale kiedy Damian spiorunował ich wzrokiem, zaśmiali się z przymusu.
   Poczułam, że mój ogon zaczyna się poruszać, tak samo jak u wściekłego kota.
   - Woow, jest nawet interaktywny - stwierdził z kpiącym uśmieszkiem na twarzy. - Ale nie rozumiem, po co te uszka...
   Podszedł do mnie i chwycił mnie za kocie uszy, najwyraźniej próbując je zdjąć.
   - Auć! - syknęłam z bólu.
   - Możesz mi powiedzieć, co ty robisz? - odezwał się znajomy, damski głos gdzieś za Damianem.

[Klara]

   Gotowa do wyjścia, spakowałam książki i zeszyt, po czym wyszłam ze swojego pokoju. Zamknęłam go za sobą i zeszłam na parter. Weszłam do kuchni i pierwszym, co wrzuciło mi się w oczy, był śmietnik pod zlewem wypełniony papierowymi talerzami brudnymi od ciasta. Zrobiło mi się miło na myśl, że tym co zjedli smakowało, bo gdyby tak nie było, ciasto by zostało, prawda?
   Zrobiłam sobie kilka kanapek i zapakowałam je do śniadaniówki, a następnie do torby. Przyzwyczajenia z wcześniejszych lat czasem się przydają, przynajmniej nie będę chodziła głodna.
Ubrałam szybko trampki, z którymi się nie rozstaję i dżinsową kurtkę, po czym wyszłam na zewnątrz.
Zimne powietrze dało o sobie znać, przez co się wzdrygnęłam. Szłam tak jakiś czas, w duchu ciesząc się z ostatniego roku. Często myślałam o tym, co będzie potem, a teraz właśnie był czas, żeby wybrać dalszą drogę. Rozstałam się z Weroniką, ale poznałam Agę, prawda? Nie wszystko stracone, a to był tak naprawdę dopiero początek.
 Choć nie każdy zaczyna żyć tak oryginalnie jak ja, od uszu królika po puchaty ogon...  
Jednak uśmiech zszedł z mojej twarzy, gdy zobaczyłam Damiana ze swoją grupką, otaczających kogoś. Przy bliższym przyjrzeniu się, stwierdziłam, że tym kimś jest Aga. Od razu podbiegłam do nich i stanęłam naprzeciwko pleców Damiana.
   - Możesz mi powiedzieć, co ty robisz? - powiedziałam tak oschle jak nigdy.
   Damian odwrócił się momentalnie i spojrzał na mnie zdziwiony. Sama jestem zaskoczona tonem, którym się do niego odezwałam. Z natury byłam miłą osobą, przynajmniej się starałam, ale jeszcze nigdy nie słyszałam od siebie tak chłodnych słów.
   - Klara? - mimo, że mnie widział, nie wierzył, że tu jestem.
   Nie odpowiedziałam mu jednak. Wyminęłam go i jego równie zaskoczoną moim pojawieniem się grupkę i podeszłam do Agnieszki.
   - Co tu robisz? Nie mów, że czekałaś na mnie - zaśmiałam się, udając, że nie słyszę za sobą przepraszającego mnie głosu chłopaka i śmiechów jego kolegów.
   - Nie… Przechodziłam, ale mieszkam blisko, więc tak wyszło.... - odpowiedziała niepewnie.
   Dopiero teraz zauważyłam, że ma przyklapnięte uszy i podkulony ogon. To ze strachu? Co tu się działo?
   - Od czego zaczynasz? - zagadnęłam.
   - Od historii z profesorem…
   - Urbańskim? - ucieszyłam się.
   - Tak, ty też? - zdziwiła się.
   Podskoczyłam w miejscu ze szczęścia. Aga załapała aluzję i ucieszyła się razem ze mną.
   - Mogę uznać to za tak… - uśmiechnęła się, delikatnie poruszając ogonem.
   Nagle przypomniało mi się coś ważnego. Spojrzałam na zegarek, mając nadzieję, że jednak nie mam racji, ale niestety ją miałam.
   - Coś nie tak?
   - Nie nic, tylko zaczynamy za 15 minut! Chodź! - chwyciłam ją za rękę i pociągnęłam za sobą.
   Za to Damian próbował nas zatrzymać, przepraszając, ale my odeszłyśmy. Ostatnie co usłyszałyśmy w tyle to potok przekleństw i dźwięk walnięcia w metal, po czym nastąpił alarm.
   Idiota…

[Agnieszka]
 
  Weszłyśmy do sali. Było to długie pomieszczenie z paroma rzędami krzeseł rozmieszczonych w rzędzie i wielkim rzutnikiem na środku. Większość uczniów zajęła już swoje miejsca i gdy weszłyśmy wszyscy z zaciekawieniem zwrócili głowy w naszym kierunku. Na sali rozległy się ciche szepty i niektórzy pokazywali sobie nas palcami.
  - Chodź, usiądziemy tam - mruknęła Klara i wskazała ostatni rząd.
 Zajęłyśmy miejsca odprowadzane wzrokiem naszych rówieśników. Ruda dziewczyna przed nami odwróciła się do nas i z rozbawieniem na twarzy spytała:
  - Ej Klara,po co wam to coś na głowie?
  - Są słodkie - wtrąciła blond włosa dziewczyna siedząca obok niej.
  Zanim zdążyłyśmy cokolwiek odpowiedzieć, wysoki, męski głos z przodu sali oznajmił:
  - Witam Was w ostatnim roku nauki w liceum. Niedługo będziecie pisać maturę i ten rok poświęcimy głównie na powtórce wszystkich lat waszej edukacji od pierwszej klasy aż do teraz.
  Spijałam każde słowo z jego ust i szybko notowałam w zeszycie. Klara wydawała się niezbyt zainteresowana; zaplatała sobie teraz warkoczyka.
   Po trzech lekcjach spojrzałam na plan i uśmiechnęłam się, bo miałyśmy teraz długą przerwę.
   - Zobacz! Mamy długą przerwę! - oznajmiłam Klarze.
   - W końcu! - stwierdziła, wyglądając na znudzoną wszystkimi lekcjami - Chodź, powłóczymy się po dziedzińcu.
   Przyjęłam ten pomysł z otwartymi ramionami.
   Wyszłyśmy na boisko i usiadłyśmy na ławce. Lekki, jesienny wiaterek zmierzwił nam włosy. Rozmawiałyśmy o programach telewizyjnych i filmach. W pewnym momencie przeszedł obok nas pierwszoklasista. Kiedy nas zobaczył, uśmiechnął się przymilnie.
    - Hej - powiedział do nas - Sorry, mógłbym zrobić sobie z wami selfie?
    Wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia.
    - Jasne - uśmiechnęła się Klara.
   Chłopak podał nam najnowszego iPhone’a.
    - Nie wierzę, jakie ludzie mają telefony - mruknęłam do Klary.
    Dziewczyna nie zareagowała na tą uwagę i włączyła aparat. Wybrała przednią kamerę i ustawiła się obok chłopaka.
   - Aga, chodź - dziewczyna uśmiechnęła się do mnie figlarnie.
  Niechętnie stanęłam z drugiej strony nastolatka. Nienawidziłam zdjęć.
  - Uwaga... 3... 2... 1... Uśmiech! - nacisnęła migawkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spodobało się? Zrób nam tą przyjemność i zostaw komentarz. Jeśli nie wiesz, co napisać, wklej tutaj swój ulubiony fragment rozdziału :)