7 lipca 2016

Zwierzęcy Instynkt - Rozdział 6

Hej!
Przed wami już kolejny rozdział Zwierzęcego, jak na razie się podoba?
Z chęcią wysłuchamy opinii osób, które jeszcze nie komentują, a czytając. Jeśli nie wiecie co napisać, wstawcie w komentarzu fragment, który najbardziej wam się dziś podobał.
Żeby was nie zanudzić, już kończę, życzę miłej lektury ^^ ~AmebaQ

***

Rozdział 6

[Agnieszka]

   To chore. Johnson jest psychopatą. Czytałam tekst kilkanaście razy, ale nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Chociaż... z drugiej strony... przetrwałyśmy... Nie będziemy zwierzętami...! No cóż... na razie. W takim razie...  Ktoś musi zostać zwierzakiem zamiast nas... To straszne...
  Z rozmyśleń wyrwał mnie znajomy głos.
  - Co to jest?
 Odskoczyłam zaskoczona i odwróciłam się. Przez ramię zaglądał mi Mikołaj. Na głowę nałożył obszerny kaptur, ale ogon... wystawał spod ciemnej bluzy. Rozejrzałam się gwałtownie. Widziałam bardzo dokładnie, mimo ciemnego nieba.
  - No proszę, proszę kogo tu przywiało... Myślałam, że zamierzasz spędzić resztę życia w swoim pokoju... - zakpiłam przyglądając się mu od stóp do głów.
  Naburmuszył się trochę i spojrzał na mnie z wyrzutem.
  - Ten czarnuch  kazał nam znaleźć jakąś podpowiedź, nie? No więc pomyślałem, że im szybciej, tym lepiej...
  - Tak, mądralo, szkoda, że już znalazłyśmy ją za ciebie... - wręczyłam mu notkę.
  Klara przyglądała się nam z ciekawością. Szczególnie przypatrywała się Mikołajowi.
  - Och, no właśnie... Wcześniej chciałam ci powiedzieć o trzeciej osobie... Ale ty wolałaś biegać za bachorem...
  Klara zarumieniła się gwałtownie, ale wytłumaczyła:
  - No i wyszło nam to na dobre, prawda? - uśmiechnęła się krzywo.
  Prychnęłam.
  - Rzeczywiście... No ale wracając do trzeciej osoby to... tak, Klaro, to mój od siedmiu boleści brat Mikołaj, Mój od siedmiu boleści bracie, to jest Klara, moja przyjaciółka.
  Podali sobie ręce, a w oczach Klary zapłonęły ognie. Mikołaj zaczął nam się przyglądać.
  - Fajne macie uszy... - w jego głosie było czuć nutkę kpiny.
 - Spostrzegawczy jesteś, nie ma co - stwierdziłam, przygładzając nerwowo uszy -  Ty pewnie też masz, co? - i nie czekając na jego reakcje zrzuciłam mu kaptur z głowy.
 Z jego ciemnobrązowych włosów wyrastały czarno-białe oklapnięte uszy psa. Wymieniam z Klarą znaczące spojrzenia i nie mogąc wytrzymać parsknęłyśmy śmiechem.  
 - Zabiję cię! - warknął Mikołaj zasuwając z powrotem kaptur.
 Śmiejąc się, wyszliśmy z parku. Mikołaj ni stąd, ni zowąd zaproponował, aby odprowadzić Klarę. Spojrzałam na niego podejrzliwym wzrokiem.
 - Czemu tak nagle? - tu zniżyłam głos i upewniłam się, że Klara jest przed nami i nie podsłuchuje - Czy ona ci się spodobała?
  Pod ciemnym kapturem postrzegłam czerwone plamy na policzkach.
  - Nie! Po prostu chodźmy - przyspieszył tępa i zrównał się z Klarą.
 Zaśmiałam się i ich doścignęłam.
 Po dłuższej chwili spaceru Klara odwróciła się gwałtownie i na jednym oddechu oznajmiła:
 - No to możemy już się rozdzielić, ja tam mieszkam, więc...
 - Czemu? Nie ma problemu, możemy cię odprowadzić... - mruknęłam.
 - Nie! - stwierdziła wyglądając na zakłopotaną - Naprawdę nie ma takiej potrzeby...!
 - Jak chcesz... - stwierdziłam i pociągnęłam Mikołaja za rękaw.
 Klara szybko oddaliła się w przeciwnym kierunku. Brat patrzył jeszcze jak odchodzi z lekko rozchylonymi ustami. Pociągnęłam go za kaptur i oznajmiłam:
 - Przestań się tak na nią gapić, stalkerze i chodź! - rozkazałam.
 Szybko naciągnął kaptur na głowę i syknął:
 - Mówiłem ci, żebyś mi go nie zdejmowała!
 - Możesz go zdjąć, i tak tu nikogo nie ma - prychnęłam.
 Przewrócił tylko oczami. Gdy dotarliśmy do domu, szybko pognałam na górę i wyjęłam klucz z zamka w pokoju Mikołaja.
 - Teraz już się nie zamkniesz - uśmiechnęłam się pod nosem i schowałam go w szufladzie, pomiędzy stanikami.
*Tydzień później*

  Skończyłyśmy lekcje, a ja wywijałam wściekle ogonem.
 - Kiedy Johnson ma zamiar usunąć nam te uszy i ogony? Mam już dość tych wszystkich kpin z każdej strony! No błagam! Musimy coś z tym zrobić... Trzeba zebrać wszystkich członków... i wtedy zrobimy strajk! To, że jakiś psychopata wymyślił sobie, że zrobi super grę, nie znaczy, że my się mamy na to zgodzić... Mam tego dość! - prawie się rozpłakałam ze złości.
 Klara przysłuchiwała się mi w milczeniu.
 - Myślę, że masz rację. Możemy ogłosić strajk... Ten człowiek to psychopata, nie wiadomo, co jeszcze może wymyślić!
 Wracałyśmy do domu wykrzykując najgorsze wyzwiska pod adresem Johnsona.
 Przed skrzyżowaniem Klara pożegnała się i poszła w swoim kierunku. Wracając do domu nadal wywijałam ogonem i nagle... wszystko stało się nagle wielkie, a ja sama nie mogłam ustać na nogach.
 Co jest? - chciałam mruknąć, ale z mojego gardła wyrwało się ciche miauknięcie. Co? Nie, nie, nie... Ja nie mogę... Przecież miał dotrzymać umowy! Nie mów mi, że jednak nie zrobiłyśmy pierwszego zadania! Nie... Ta podpowiedź była dobra... W takim razie... czemu jestem kotem do cholery? A Klara? Czy ona jest królikiem?                              Pomknęłam w kierunku szkoły. Trzeba przyznać, że jako kot byłam dwa razy szybsza niż normalnie...

[Klara]

Nie chciałam, by Agnieszka, a tym bardziej jej brat wiedzieli, gdzie mieszkam. Już dawno oswoiłam się z myślą, że nie mam normalnej, całej rodziny, ani domu, w którym mogłabym ją powitać. Nigdy nie wstydziłam się tego, że wychowałam się w domu dziecka, jednak teraz było jak dla mnie za wcześnie, żeby powiedzieć o tym Adze.
Dlatego, kiedy dziewczyna chciała mnie odprowadzić pod sam dom, starałam się przekonać ją, że nie musi. Poczułam ogromną ulgę, kiedy mi się to udało. Było zimno i ciemno, a po opuszczeniu tej dwójki poczułam się tak jakby… samotna?
Gdy w końcu dotarłam do swojego pokoju, nie mogłam przestać rozmyślać nad tym całym bagnem, w którym się znalazłyśmy. Nie potrafiłam się skupić na jednej rzeczy; przez głowę przelatywało mi milion myśli, o Deanie, o następnych zadaniach, o Mikołaju, o tym, że mogę stać się królikiem na zawsze, a przecież jeszcze dochodzi do tego nauka i praca, by pomóc opiekunkom w sierocińcu. Pojawiało się coraz więcej obowiązków i pytań, a tak mało czasu i rozwiązań.
Zaraz… Myślałam o Mikołaju?
Zastanawiałam się jaki on jest. Co robi na co dzień, czy ma dziewczynę… głupio było pytać o to Agę, a z nim widziałam się przecież tylko raz. Czy powinnam myśleć o takich rzeczach?
 - O, cześć - ktoś... pochylił się nade mną?
 Cześć - chciałam odpowiedzieć, ale mój głos… nie było go. Zamiast tego wydałam z siebie ciche prychnięcie.
Rozejrzałam się wokół, ale wszystko stało się o wiele mniejsze; byłam na wysokości pierwszej szuflady od dołu komody, stojącej na korytarzu, a sięgałam ledwo do połowy nogi od krzesła.
 Co się dzieje?
 - Zgubiłeś się, mały? Pewnie jesteś Klary, co? - dziewczyna podniosła mnie na ręce. Przyglądając się bardziej rozpoznałam w niej moją znajomą, sąsiadkę z pokoju, Kalinę.
 - Kala! Gdzie jesteś?! - krzyczał ktoś z parteru. Zrobił to tak nagle, że aż się wzdrygnęłam, przestraszona.
 - Spokojnie, to tylko inni, którzy też tu mieszkają. Chociaż jakbym to nie ja cię znalazła, to nie wiem, czy nie skończyłbyś jako obiad. Oni zjedzą wszystko - zaśmiała się dziewczyna, schodząc po schodach. Gdybym tylko mogła zaśmiałabym się z nią.
 - Królik? Skąd go masz? - zapytał jeden ze starszych chłopaków.
 - Znalazłam biedaka na korytarzu - uśmiechnęła się, po czym usiadła na kanapie, kładąc mnie na kolanach. - Przypomina mi Klarę. Te uszy, mają identyczne.
 - To obraza, czy komplement?
 - Stwierdzenie.
 Po chwili w pokoju zrobiło się pełno, otaczało mnie z pięć osób. Każdy mnie głaskał lub po prostu się na mnie patrzył, a do tego wszyscy rozmawiali tylko o tym “króliku”.
 - Co z tym królikiem? Przecież nie można mieć tu zwierząt... - stwierdziła Kalina, po jakiś dziesięciu minutach.
 - Jest pewnie Klary - powiedział chłopak, który dopiero co przyszedł. - Najwyraźniej ma jakiś fetysz do królików…
 W tym samym momencie wpadłam na pewien pomysł. Zeskoczyłam z kolan Kali i wybiegłam z pokoju, a właściwie to wykicałam. Nikt nie zdążył nawet wstać, kiedy byłam już na zewnątrz. Starając się utrzymać jak najbardziej na poboczu, biegłam w stronę szkoły, mając nadzieję, że spotkam tam Agę. To była moja jedyna nadzieja w tej chwili.
 Stanęłam dopiero na dziedzińcu, zmęczona długim biegiem. Rozbawiło mnie trochę to, w jaki sposób oddychałam - Mój oddech urywał się co pół sekundy, nie mogłam się przez to skupić na niczym poza nim. Jednak, gdy tylko zza ścian budynku szkoły, wyłonił się kot, łudząco przypominający moją przyjaciółkę, starałam się uspokoić. Na szczęście Aga wyłapała mnie spośród tłumu i podbiegła do mnie, a oby dwie poszłyśmy na tyłu dziedzińca.
 Co się stało? - chciałam powiedzieć, zapominając o tym, że nie mogę mówić. Rozejrzałam się, próbując wymyślić, jak mogłabym porozumieć się z Agą. Zupełnie jak wtedy, gdy trafiłam na Chinkę w KPC, też nie wiedziałam jak się z nią dogadać. Wtedy użyłam kartki, ale teraz… Piasek! Przecież można na nim coś napisać!
 Jak by to napisać… W skrócie…
 “WTF?” - wyryłam to na ziemi, prawie nieczytelnie. Aga prychnęła, jakby śmiejąc się z tego, co napisałam.
 “Nie wiem. Skłamał?” - odpisała poniżej. Jej też się ciężko pisało łapą. Zdecydowanie wolę mieć kciuk.
Mimo że nie napisała kto, doskonale wiedziałam, że chodziło jej o Dean’a. Kontynuowałam naszą dziwną wymianę zdań, w duchu błagając, żebyśmy się z powrotem w ludzi i mogły rozmawiać normalnie.
 “Myślisz, że zostaniemy tak na zawsze?”.
 Wystraszyłam się na samą myśl. Co jeśli mam rację? Nie wrócimy do postaci człowieka? Skończę jako mięso nadziewane farszem i podane na obiad dla dzieci niejadków, które będą mnie dźgać widelcem, aż w końcu zostawią i wsypią mnie do miski psa, a wtedy Mikołaj mnie zje… Bo on zamienił się w psa, nie? Ciekawe jak wygląda pod tą postacią…
 Nagle poczułam szturchnięcie w bok. Była to Aga, bijąca mnie swoim ogonem. Zauważyła, że się rozkojarzyłam, ale lepiej jej nie wspominać, że myślałam w tym momencie o jej bracie.
 “Nie. Raczej.” - podkreśliła swoje słowa łapą, zirytowana.
 “Ja też nie. Co teraz?”.
 Gdy to napisałam, poczułam ostry ból w kościach. Upadłam na ziemię, a Aga zaraz po mnie. Czułam jakby kości mi wybuchały, a sierść wtapiała mi się w topiącą się przez jakiś kwas skórę. Zamknęłam oczy i zacisnęłam zęby, żeby przetrwać jakoś ten ból. Po chwili ustąpił, ale wciąż bolało mnie całe ciało.
 - Klara! - głos przyjaciółki obił mi się echem po głowie.
 Mój obecny stan przypominał kaca, migrenę, a to wszystko po wypadku samochodowym, w którym prawie śmiertelnie oberwałam. Jednak tak nie było, a po otwarciu oczu zobaczyłam, że nic się ze mną nie stało, poza tym bólem.
 - Wróciłyśmy… - uśmiechnęłam się, przypatrując się swoim kciukom, które w końcu do mnie wróciły.
 - Tak. Nie chcę przeżywać tego jeszcze raz, już nigdy - zaśmiała się, chodź wiedziałam, że mówi to na poważnie.
 - No… - odparłam tylko.
 - Możesz wstać? - zapytała z troską, pochylając się nade mną. Chwyciłam ją za rękę, którą wystawiła w moją stronę i podniosłam się, wciąż obolała.
 - Czy to tylko mnie bolało?
 - Mnie mniej. Nie wiem, czemu - odpowiedziała.
 - Ale boli… - westchnęłam. - Pomożesz mi dojść do pielęgniarki? Proszę?
 - Ach, tak, już - chwyciła mnie pod ramię i przeszłyśmy kawałek.
Wchodząc do środka szkoły, wpadłyśmy na kogoś. Na szczęście Aga zdołała nas utrzymać.
 - Klara twój kró… Co ci się stało? - tym kimś okazała się Kalina. Co ona robiła w szkole? Przecież była w “domu”…
 Kalina była jedną z nielicznych osób, które chodziły do liceum z naszego domu dziecka. Właściwie, to dopiero zaczęła, była w pierwszej klasie. Większość osób było o wiele lat młodszych, uczyły się w gimnazjum, podstawówki, czy też przedszkola. Zdarzały się przypadki, bardzo nieliczne, że już za niemowlaka, trafiało się do sierocińca. Takie przypadki jak ja.
 - A… Nic ważnego. Mój co? - próbowałam odwrócić jej uwagę, jak i innych wpatrujących się w nas z zaciekawieniem studentów.
 - Twój królik. Wiesz, że nie wolno mieć zwierząt, nie?
 - Ale ja nie mam królika - odpowiedziałam wręcz automatycznie.
 - Czyli czyj to był? - zapytała, ale nie wiem czy bardziej mnie, czy siebie.
 - Nie wiem, o czym mówisz - oznajmiłam. - A teraz wolałabym już pójść do gabinetu pielęgniarki. Pomogłabyś mi? Aga i tak już bardzo mi pomogła.
 - Aga? Ach, to ty? Jestem Kalina - blondynka uśmiechnęła się do mojej przyjaciółki, po czym podeszła bliżej, żebym mogła się jej podeprzeć.
 - Miło poznać. To ja już… ten, pójdę, nie? - Aga uśmiechnęła się niepewnie, po czym otworzyła drzwi.
 - Gdzie idziesz? Zostań - odparła, jakby z zawodem w głosie.
 - Nie mogę… Yyy… Brat! Tak, on potrzebuje pomocy, w matmie, ode mnie, jest przygłupi, więc no… Cześć  - pomachała i uciekła. Chyba nie lubi rozmawiać z ludźmi, takie przynajmniej odniosłam wrażenie.
 - No nic. To co, powiesz mi, co się stało? - spytała ponownie Kalina, podtrzymując mnie za ramię i powoli kierując się w stronę gabinetu.
 - Mówię przecież, że nic takiego. Wszystko w porządku.
 - Nie wygląda. Jakbyś miała jakiś problem, z chłopakiem na przykład, może cię… Źle traktuje? - spytała niepewnie, jakby bała się mojej reakcji.
 - Żartujesz?! - wystraszyłam się na samą myśl, że ktoś mógł tak pomyśleć. - Ja nawet nie mam chłopaka! Nawet jakbym miała, to nie pozwoliłabym się tak traktować, co ci w ogóle przyszło do głowy…
 - Tak tylko... - przerwała mi w połowie, skruszona. Wzięła oddech i mówiła dalej, ze spuszczoną głową. - Tylko tak mówiłam. Wiesz, może ty nie uważasz tego miejsca za dom, ale wiele z nas uważa cię za siostrę. Martwimy się…
 Z tymi słowami stanęłyśmy pod drzwiami mojego pokoju. Otworzyłam zamek i weszłyśmy do środka, nic nie mówiąc. Kalina nakierowała mnie na łóżko, gdzie chwilę później usiadłam. Siadając, znów poczułam ostry ból, przez co wciągnęłam powietrze i głośno je wydmuchałam.
 - Na pewno wszystko ok? Przynieść ci coś?
 - Poradzę sobie - odparłam trochę zbyt oschle, niżbym chciała. Nie planowałam być niemiła, po prostu natłok atrakcji dzisiaj i do tego jej słowa… Nie miałam czasu ani siły, by nad tym wszystkim myśleć.
 - Dobra, to cię zostawiam - nie dało się nie zauważyć, że posmutniała, a jej głos zrobił się jeszcze cichszy niż wcześniej.
 - Przepraszam, Kal. Ja po prostu... po prostu jestem zmęczona. Dzięki za pomoc - odparłam i opadłam na poduszki, nie mogąc się powstrzymać przed zamknięciem oczu..
 - Spoko - westchnęła tylko i wyszła z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi.
 Mimo bólu, jaki wciąż odczuwałam, przypomniało mi się o jutrzejszym sprawdzianie, do którego w ogóle się nie uczyłam. Podniosłam się i usiadłam do biurka, zastanawiając się jakim cudem się nie wywróciłam. Wyjęłam z szafki książki i zaczęłam się uczyć. Nagle przypomniała mi się klasa gimnazjum, gdzie razem z Weroniką zastanawiałam się, po co nam na przyszłość pierwiastki.
 A po co mi filozofia?

[Agnieszka]

 Wróciłam do domu z zamiarem wzięcia długiej kąpieli i przemyślenia niektórych spraw. Niestety nie było mi to dane.
   Shit!, pomyślałam wracając do domu. Przecież Kropidłowski ma sprawdzać algebrę... O ile uwielbiam matmę, to algebry nienawidzę... Dobra, najwyraźniej będę musiała pocierpieć przed kąpielą...
  Zasiadłam przed biurkiem i otworzyłam podręcznik od matmy.
  Równanie x jest równe pierwiastkowi trzeciego stopnia...
  Echh... Ale jestem zmęczona...
  Jeśli funkcję y podzielimy przez iloczyn równania...
  Chyba nic się nie stanie jak się tylko chwilę prześpię...
  Zadanie 3. Oblicz x, skoro y jest równe...
  Już prawie zasypiam... Przez uchylone powieki zobaczyłam coś dziwnego. Litery zaczęły się... przesuwać? Przetarłam powieki pod, którymi czułam piasek. Czy ja już śpię? Nie...
  Litery i cyfry zaczęły się zamieniać miejscami i formować się w zdania. Dotknęłam lekko stron książki. Czy ja śpię? Nie wydaję mi się... To zbyt realne... Litery formowały się powoli w słowa.
  Witam państwa. Dziś przemawiam do Was w dość nietypowy sposób, nie mówię do Was osobiście. Jak mogliście się zorientować, przez chwilę zamieniłem Was w zwierzęta... Niestety było to konieczne... Nie rozumieją Państwo, że oto chodzi w Wielkiej Grze?! Zawiodłem się na Państwu... Na szczęście już ochłonąłem i z powrotem jesteście ludźmi. Radzę Państwu się już nie buntować i życzę powodzenia w pierwszym zadaniu.
  Nagle litery stały się znowu równaniami i zadaniami. Zbyt zmęczona, by cokolwiek jeszcze myśleć, zasnęłam.

3 komentarze:

  1. Łał, po prostu tyle mogę powiedzieć. Łał.
    Trafiłam na tego bloga przypadkiem, chciałam znaleźć w necie blog z opowiadaniami o zwierzętach, nie pytajcie czemu, ale się nie zawiodłam, trafiając tutaj. Przeczytałam wszystko od początku i jestem mile zaskoczona, że jeszcze istnieją tak dobre blogi jak ten. Jeśli jest ich więcej, to ciężko na nie trafić :/ Już na samym wstępie podoba mi się wygląd tej stronki, a zwłaszcza ten kot u góry. Jest meeeega uroczy ^_^ Trochę szkoda tylko, że to opowiadanie ma tak mało odbiorców, na pewno zasługujecie na więcej. Właśnie! Po raz pierwszy spotykam się z tak dobrze napisaną książką przez dwie osoby, zazwyczaj wygląda to tak, że każdy ma inny koncept i samo dzieło jest nawet śmieszne przez to, jak bardzo różne zdania mają twórcy. Za to wy widać, że się dogadujecie i macie wszystko ustalone, a wasze style pisania idealnie do siebie pasują. Widać jednak, że piszą to dwie osoby, ale to jest mega fajne, bo na jedną sytuację mamy dwie perspektywy dwóch inaczej myślących bohaterek. Takich mega wspaniałych opowiadań to ze świecą tylko szukać.
    Co do samego rozdziału to też mi się mega spodobał. (Chyba nadużywam mega, ale skoro wszystko jest mega, to nie mam wyjśćia XDD) Ta nagła zmiana w zwierzęta - szok. A to wszystko okazało się tylko karą za buntowanie się, to nieludzkie. Zaczynam podejrzewać, że Johnson jest jakimś kimś (XD?), ale nie człowiekiem. Ma jakieś moce, jest bogiem, o plz, czarny Bóg tego mi do życia brakowało. Nie wiem, mam nadzieję, że kiedyś się wyjaśni. Na razie życzę wam duuuużo weny i czekam do następnego rozdziału.
    PS. Mam zamiar odwiedzić też wasze blogi, czekajcie tam na mnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A! Fajnie, że nam, czytelnikom, w końcu się wyjaśniło, czemu Klara ciągle nie chce Agi w swoim domu. Osobiście się tego nie domyślałam, choć nie było to też wielkim zaskoczeniem. Będąc przy Klarze, wspomnę, że pisze naprawdę świetnie, to AmebaQ, tak? Tak było w notcce informacyjnej. Dziewczyno, wiedz, że ty i twoja przyjaciółka macie talent, którego wam zazdroszczę. Ogólnie, wolę twój styl pisania, mimo że na początku nie był jakiś mega oryginalny, to widać że wyrabiasz sobie "markę". Żeby nie było, Koza Kozowata (hahah, fajne macie nicki XDDDD) też pisze wspaniale, ale odrobinę bardziej wolę jednak Klarę, w sensie jej opisy, bo są po prostu odrobinkę dłuższe i więcej można sobie wyobrazić. Oby dwie jesteście zajebiaszcze i no, to tyle.

      Usuń
    2. Dziękujemy bardzo serdecznie ^-^ Niektórzy ludzie nawet nie wiedzą, ile radości sprawiają takim komentarzem :D Czasami, kiedy mi brakuje weny, to po prostu czytam opinie tego typu i działa to jakbym wypiła jakąś miksturkę dobrej energii :) Jestem mega pozytywnie zaskoczona (podejrzewam, że Ameba również) z tego, że chciało Ci się tyle pisać. Chyba same tego z Amebą czasem nie dostrzegamy, ale najwyraźniej dobrze się uzupełniamy.Jeśli chodzi o twoje domysły, to... trza czekać! Nie chcę ci spoilerować :)

      Usuń

Spodobało się? Zrób nam tą przyjemność i zostaw komentarz. Jeśli nie wiesz, co napisać, wklej tutaj swój ulubiony fragment rozdziału :)