Halo, halo! Oto nadchodzi pierwszy rozdział ,,Zwierzęcego Instynktu"! Mamy nadzieję, że Wam się spodoba, bo to w tym rozdziale zaczynamy prawdziwą przygodę. Jeżeli macie jakieś uwagi, bądź po prostu Wam się spodobało, nie zapomnijcie zostawić komentarza!
♥♦♣♠
Rozdział 1
[Klara]
Całą noc myślałam tylko o rozpoczęciu roku, przez co nie mogłam zasnąć. Ostatnia klasa… coś o czym myślałam od tak dawna, w końcu miała się zacząć.
Gdy budzik koło mojego łóżka wskazał na godzinę 6 rano, postanowiłam już się przygotować. Podniosłam się i pobiegłam do łazienki, wcześniej zabierając ze sobą ciuchy przygotowane na rozpoczęcie.
Chciałam wziąć krótki prysznic, ale jak zawsze przeciągnął się on o ponad pół godziny. Zawsze traciłam poczucie czasu, więc zazwyczaj wychodząc zakładałam zegarek.
Wyszłam w końcu spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem. Szybko przebrałam się w białą koszulę, z krótkim rękawkiem. Na dworze było bardzo gorąco, więc cieszyłam się, kiedy znalazłam ją wczoraj w szafie. Gdy założyłam spódniczkę i już chciałam wychodzić z łazienki, ona mi spadła. Wciągnęłam ją na siebie jeszcze raz, ale coś na dole moich pleców ją… blokowało?
Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam małe puchate coś. Owe coś wesoło zamerdało na przywitanie.
Pisnęłam cicho i podskoczyłam w miejscu, a to razem ze mną, przyczepione do mojej kości ogonowej. Chwyciłam puchatą kulkę w rękę i ścisnęłam.
- Ałć! - zabolało. Nie w ręce, ale w z tego co widziałam… ogonie? Albo wypiłam za dużo wczoraj wieczorem, abo naprawdę w nocy wyrósł mi okrągły puchaty ogon. A biorąc pod uwagę, że nie piłam nic, co zdarzało się wyjątkowo rzadko, to… Rany, ja mam ogon!
Ale musiałam przyznać, że był on całkiem słodki.
Spróbowałam założyć spódnice jeszcze raz, lecz nic z tego, ogon okropnie utrudniał zadanie. Pobiegłam do swojego pokoju i wyciągnęłam z szafy parę czarnych, dżinsowych szortów, które zawsze były, jak na mój gust, za niskie. Tym razem pasowały idealnie, tylko… czy to nie dziwne, że mam ogon? Jak ludzie na to zareagują?
Jednak postanowiłam to zignorować. Ludzie często uważali mnie za zwariowaną, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Tak naprawdę starałam się być w ich założeniu normalna… Coś mi nie wyszło, a tym bardziej nie wyjdzie z ogonem.
Wysuszyłam jeszcze włosy i równo o godzinie siódmej opuściłam łazienkę. Włosy uczesałam i związałam w dwie niskie kitki. Założyłam jeszcze zegarek i okulary, więc na dobrą sprawę byłam już gotowa do wyjścia, choć rozpoczęcie miało się zacząć dopiero za niecałe dwie godziny. Postanowiłam przysiąść jeszcze do laptopa i zjeść przy tym śniadanie.
Wciągnięta w pewien film, prawie zapomniałam o wyjściu. Na szczęście budzik był nastawiony na 8:30, więc w porę wyszłam z domu i popędziłam na przystanek.
Kiedy dotarłam na miejsce nie mogłam znaleźć auli przez długi czas. Pomógł mi dopiero jeden z nauczycieli, który właśnie zmierzał w tamtym kierunku. Podziękowałam mu z uśmiechem na ustach, gdy dotarliśmy na salę. Usiadłam w jednym z pierwszych rzędów i czekałam, na rozpoczęcie.
Gdy budzik koło mojego łóżka wskazał na godzinę 6 rano, postanowiłam już się przygotować. Podniosłam się i pobiegłam do łazienki, wcześniej zabierając ze sobą ciuchy przygotowane na rozpoczęcie.
Chciałam wziąć krótki prysznic, ale jak zawsze przeciągnął się on o ponad pół godziny. Zawsze traciłam poczucie czasu, więc zazwyczaj wychodząc zakładałam zegarek.
Wyszłam w końcu spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem. Szybko przebrałam się w białą koszulę, z krótkim rękawkiem. Na dworze było bardzo gorąco, więc cieszyłam się, kiedy znalazłam ją wczoraj w szafie. Gdy założyłam spódniczkę i już chciałam wychodzić z łazienki, ona mi spadła. Wciągnęłam ją na siebie jeszcze raz, ale coś na dole moich pleców ją… blokowało?
Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam małe puchate coś. Owe coś wesoło zamerdało na przywitanie.
Pisnęłam cicho i podskoczyłam w miejscu, a to razem ze mną, przyczepione do mojej kości ogonowej. Chwyciłam puchatą kulkę w rękę i ścisnęłam.
- Ałć! - zabolało. Nie w ręce, ale w z tego co widziałam… ogonie? Albo wypiłam za dużo wczoraj wieczorem, abo naprawdę w nocy wyrósł mi okrągły puchaty ogon. A biorąc pod uwagę, że nie piłam nic, co zdarzało się wyjątkowo rzadko, to… Rany, ja mam ogon!
Ale musiałam przyznać, że był on całkiem słodki.
Spróbowałam założyć spódnice jeszcze raz, lecz nic z tego, ogon okropnie utrudniał zadanie. Pobiegłam do swojego pokoju i wyciągnęłam z szafy parę czarnych, dżinsowych szortów, które zawsze były, jak na mój gust, za niskie. Tym razem pasowały idealnie, tylko… czy to nie dziwne, że mam ogon? Jak ludzie na to zareagują?
Jednak postanowiłam to zignorować. Ludzie często uważali mnie za zwariowaną, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Tak naprawdę starałam się być w ich założeniu normalna… Coś mi nie wyszło, a tym bardziej nie wyjdzie z ogonem.
Wysuszyłam jeszcze włosy i równo o godzinie siódmej opuściłam łazienkę. Włosy uczesałam i związałam w dwie niskie kitki. Założyłam jeszcze zegarek i okulary, więc na dobrą sprawę byłam już gotowa do wyjścia, choć rozpoczęcie miało się zacząć dopiero za niecałe dwie godziny. Postanowiłam przysiąść jeszcze do laptopa i zjeść przy tym śniadanie.
Wciągnięta w pewien film, prawie zapomniałam o wyjściu. Na szczęście budzik był nastawiony na 8:30, więc w porę wyszłam z domu i popędziłam na przystanek.
Kiedy dotarłam na miejsce nie mogłam znaleźć auli przez długi czas. Pomógł mi dopiero jeden z nauczycieli, który właśnie zmierzał w tamtym kierunku. Podziękowałam mu z uśmiechem na ustach, gdy dotarliśmy na salę. Usiadłam w jednym z pierwszych rzędów i czekałam, na rozpoczęcie.
W pomieszczeniu było dość głośno, a przede wszystkim był tłum osób, w podobnych strojach do mnie. Zaczęłam się rozglądać za znajomymi. Niektórzy byli bardziej opaleni, niż rok temu, inni mieli nowy styl, albo kolorowe paski we włosach. Brakowało tu tylko Weroniki…
Na samą myśl o niej przypomniało mi się nasze pożegnanie. Nie mogłyśmy przestać się tulić, bo wiedziałyśmy, że widzimy się po raz ostatni. Dla mnie to było dziwne, że jej rodzice postanowili przeprowadzić się przed ostatnim rokiem szkoły, ale nic nie mogłam na to poradzić.
Kiedy już myślałam, że całą uroczystość przesiedzę sama, podczas gdy inni będą ze sobą wesoło rozmawiali, podszedł do mnie dość wysoki, ciemnooki blondyn, którego w pierwszej chwili nie rozpoznałam, a na jego twarzy malował się uśmiech pomieszany ze… zdziwieniem? Wydawał się też dziwnie rozbawiony.
- Cześć - powiedział na wpół chichocząc.
- Hej, Damian - spytałam z delikatnym uśmiechem.
- Mogę spytać co to? - wskazał coś nade mną.
Odwróciłam się za siebie, ale nic dziwnego nie zauważyłam, więc z powrotem spojrzałam na chłopaka pytającym wzrokiem.
- Nie za tobą. Po co ci te… uszy? - zaśmiał się, gdy tylko to wypowiedział.
- Po co mi uszy? Do słyszenia, nie? Mogą służyć do czegoś innego? - byłam coraz bardziej zdziwiona.
- I znów pudło. Naprawdę nie wiesz, że masz na głowie uszy królika, jak te laski z playboy’a? - śmiał się, lecz widząc moją minę spoważniał trochę, jakby coś odkrył.
Na samą myśl o niej przypomniało mi się nasze pożegnanie. Nie mogłyśmy przestać się tulić, bo wiedziałyśmy, że widzimy się po raz ostatni. Dla mnie to było dziwne, że jej rodzice postanowili przeprowadzić się przed ostatnim rokiem szkoły, ale nic nie mogłam na to poradzić.
Kiedy już myślałam, że całą uroczystość przesiedzę sama, podczas gdy inni będą ze sobą wesoło rozmawiali, podszedł do mnie dość wysoki, ciemnooki blondyn, którego w pierwszej chwili nie rozpoznałam, a na jego twarzy malował się uśmiech pomieszany ze… zdziwieniem? Wydawał się też dziwnie rozbawiony.
- Cześć - powiedział na wpół chichocząc.
- Hej, Damian - spytałam z delikatnym uśmiechem.
- Mogę spytać co to? - wskazał coś nade mną.
Odwróciłam się za siebie, ale nic dziwnego nie zauważyłam, więc z powrotem spojrzałam na chłopaka pytającym wzrokiem.
- Nie za tobą. Po co ci te… uszy? - zaśmiał się, gdy tylko to wypowiedział.
- Po co mi uszy? Do słyszenia, nie? Mogą służyć do czegoś innego? - byłam coraz bardziej zdziwiona.
- I znów pudło. Naprawdę nie wiesz, że masz na głowie uszy królika, jak te laski z playboy’a? - śmiał się, lecz widząc moją minę spoważniał trochę, jakby coś odkrył.
- Ty naprawdę nie wiedziałaś? - wyszczerzył się.
Sięgnęłam ręką nad głowę i machając w nią w powietrzu natrafiłam na coś… puchatego? Kolejne dziwne coś na moim ciele tego dnia, coś jest ze mną zdecydowanie nie tak…. Ale czemu akurat uszy królika?
Najśmieszniejsze było to, że wcale nie to zastanawiało mnie najbardziej, a ich kolor. Bo przecież jakby to było najważniejsze, prawda?
Sięgnęłam ręką nad głowę i machając w nią w powietrzu natrafiłam na coś… puchatego? Kolejne dziwne coś na moim ciele tego dnia, coś jest ze mną zdecydowanie nie tak…. Ale czemu akurat uszy królika?
Najśmieszniejsze było to, że wcale nie to zastanawiało mnie najbardziej, a ich kolor. Bo przecież jakby to było najważniejsze, prawda?
- Tak właściwie to… nie mam pojęcia, skąd się wzięły - odwzajemniłam jego uśmiech krótkim, stłumionym śmiechem.
- Mogę dotknąć? - zapytał, jakby zaintrygowany.
- ...co? A, tak, jasne… - pochyliłam lekko głowę w jego stronę.
- Woah… wyglądają jak prawdziwe - stwierdził zafascynowany.
- Yyyy… dzięki?
Na tym skończyła się nasza zdecydowanie dziwna rozmowa, bo na środku podestu pojawił się dyrektor szkoły. Na wolnych miejscach obok Damiana usiedli jego znajomi i rozmawiali przez cały wywód.
Wpierw przywitał się z nami i zaczął nam gratulować dostania się do tego miejsca, a następnie zaczął przedstawiać profesorów i nauczycieli.
Pod koniec poprosił na podest ucznia, który przeniósł się tu z innej szkoły, by powiedział parę słów w naszym imieniu. Ciekawe, czy Weronika miała tak samo...
- Czy jest na sali Agnieszka Czarkowska?
Skądś znam to nazwisko… - pomyślałam. Jednak za nic nie mogłam sobie przypomnieć skąd.
I się nie pomyliłam. Po kilku minutach przed nami pojawiła się w miarę wysoka brunetka, ubrana w czarną, długą spódnice do kostek i białą koszulę z rękawem trzy czwarte. Na głowie miała czapkę, która wydawała się dziwnie wypchana. Podeszła nieśmiało do mównicy i zaczęła swoją mowę.
- Mogę dotknąć? - zapytał, jakby zaintrygowany.
- ...co? A, tak, jasne… - pochyliłam lekko głowę w jego stronę.
- Woah… wyglądają jak prawdziwe - stwierdził zafascynowany.
- Yyyy… dzięki?
Na tym skończyła się nasza zdecydowanie dziwna rozmowa, bo na środku podestu pojawił się dyrektor szkoły. Na wolnych miejscach obok Damiana usiedli jego znajomi i rozmawiali przez cały wywód.
Wpierw przywitał się z nami i zaczął nam gratulować dostania się do tego miejsca, a następnie zaczął przedstawiać profesorów i nauczycieli.
Pod koniec poprosił na podest ucznia, który przeniósł się tu z innej szkoły, by powiedział parę słów w naszym imieniu. Ciekawe, czy Weronika miała tak samo...
- Czy jest na sali Agnieszka Czarkowska?
Skądś znam to nazwisko… - pomyślałam. Jednak za nic nie mogłam sobie przypomnieć skąd.
I się nie pomyliłam. Po kilku minutach przed nami pojawiła się w miarę wysoka brunetka, ubrana w czarną, długą spódnice do kostek i białą koszulę z rękawem trzy czwarte. Na głowie miała czapkę, która wydawała się dziwnie wypchana. Podeszła nieśmiało do mównicy i zaczęła swoją mowę.
[Agnieszka]
Czułam, że moje nogi zamieniły się w ołów. Te wszystkie oczy skierowane na mnie... Niektórzy znudzeni opierali się się na łokciach, inni wychylali się ze swoich krzeseł, żeby mnie lepiej widzieć. Błagam, żeby nie zauważyli tych okropnych uszu, błagam - powtarzałam w myślach.
Dziś rano, patrząc w lustro, przeżyłam nie mały wstrząs, kiedy okazało się, że na głowie wyrosły mi... kocie uszy. Na początku uznałam, że to jakiś niesmaczny żart mojego brata i próbowałam je zdjąć, ale gdy tylko je pociągnęłam, poczułam, że one są... prawdziwe. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Aby przykryć to... coś założyłam największą czapę, którą miałam. Ale czemu to... coś wyrosło mi na głowie? Czemu akurat kocie uszy?
Nie mniejszy wstrząs przeżyłam, gdy miałam zamiar założyć spodnie. Na dolnej części moich pleców wyrósł mi... koci ogon! Co jest? Słyszałam o różnych anomaliach chorobowych, ale jeszcze wczoraj wszystko było w porządku... Spanikowana, pożyczyłam od mamy spódnicę, pod którą nie widać było widać tego... czegoś. Co się ze mną działo? Dlaczego zwierzęce atrybuty wyrosły na... ludzkim ciele? Mam nadzieję, że jak wrócę do domu, to coś wymyślę - pomyślałam i pognałam do szkoły.
Zamknęłam na chwilę oczy i przełknęłam gulę, narastającą w moim gardle. Po chwili zaczęłam mówić:
- Cześć, jestem Agnieszka - spojrzałam po sali.
Wszyscy, którzy podpierali wcześniej głowy na rękach stali się bardziej zainteresowani.Ten widok dodał mi otuchy i kontynuowałam pewniejszym głosem.
- Przeniosłam się tu z Bydgoszczy. Naprawdę dziwnie czuję się, będąc w nowej szkole, gdzie wszyscy się znają, poza mną. Chciałabym, aby to liceum okazało się lepsze od mojego dawnego. Pragnę miło spędzić ten rok, mam nadzieję, że mi w tym pomożecie - oznajmiłam i zeszłam z podestu, odprowadzona gromkimi brawami.
Dyrektor pożegnał się z uczniami i wszyscy zaczęli kierować się ku wyjściu. Wtopiłam się w tłum i już po chwili opuściłam salę. Zatrzymał mnie jednak znajomy głos gdzieś z tyłu. Wydostałam się z grupki ludzi (co nie było łatwe, bo wszyscy chcieli pójść świętować początek roku) i przepchałam się w kierunku głosu.
Dyrektor pożegnał się z uczniami i wszyscy zaczęli kierować się ku wyjściu. Wtopiłam się w tłum i już po chwili opuściłam salę. Zatrzymał mnie jednak znajomy głos gdzieś z tyłu. Wydostałam się z grupki ludzi (co nie było łatwe, bo wszyscy chcieli pójść świętować początek roku) i przepchałam się w kierunku głosu.
- Agnieszka! Hej, tutaj! - wołała blondwłosa dziewczyna. Była to ta sama, która pracowała przez wakacje w KPC. Chciałam do niej podbiec, ale zatrzymałam się wpół kroku. Na jej głowie wesoło podskakiwały królicze uszka i zdążył się uformować wokół niej spory tłumek, ale zdawała się tym nie przejmować. Pomacałam nerwowo moją czapkę, pod którą schowałam kocie uszy. Najwyraźniej spotkało ją to samo co mnie... tyle, że ona miała bardziej królicze cechy. Ale czemu ona ich nie przykryła? Oszalała czy co? Podeszłam do niej i odciągnęłam ją od tłumu.
- Słuchaj, może pójdziesz ze mną zobaczyć tą salę? - wskazałam na najbliższe drzwi i wepchnęłam ją do środka. Upewniłam się, że drzwi są zamknięte i zdjęłam czapkę. Rozszerzyła oczy ze zdumienia.
Hej, hej
OdpowiedzUsuńjakoś przypadkiem natrafiłam na waszego bloga. Bardzo podoba mi się pomysł. Bardzo... oryginalny. Znalazłam tylko dwa błędy. "Chciałam wziąć krótki prysznic, ale jak zawsze przeciągnął się on o ponad pół godziny." - według mnie lepiej to by brzmiało jakbyście usunęły 'on'.
"Szybko przebrałam się w białą koszulę, z krótkim rękawkiem." - Tutaj chyba nie potrzeba przecinka.
Pozdrawiam i czekam na kolejne rozdziały
Kot
Ps: W międzyczasie zapraszam do siebie: https://ostatniamysl.blogspot.com/?m=1
Dziękujemy, w międzyczasie postaramy się poprawić błędy :)
UsuńCześć, dopiero tutaj wpadłam, ale jest obłendnie~! Nie mogę sie doczekadź kolejnych rozdziałuw :)
OdpowiedzUsuńrozdziałów* :) Ale bardzo dziękujemy! :D
Usuń